Siba ma się coraz lepiej. Rany na jej głowie ładnie się zabliźniają. Klaczka powoli się uspokaja. Po tym, co przeszła trudno jej zaufać człowiekowi. Potrzebuje czasu, spokoju i miłości. Przed nią trudny proces socjalizacji. Póki co musimy izolować ją od innych koni, ponieważ nie potrafii się odnaleźć w interakcjach z naszymi pozostałymi podopiecznymi. Nie wiemy jak ma na imię. Nazywamy ją Siba. Tydzień temu trafiła pod naszą opiekę. Choć jest jeszcze młodziutka – ma niespełna 2 lata, w swoim krótkim życiu wiele już przeszła. Zabraliśmy ją interwencyjnie z okolic Lidzbarka. O tym, że w gospodarstwie pewnego weterynarza źle się dzieje, wiedzieliśmy od dawna. Sprawa była nagłośniona w telewizji. Wiele fundacji próbowało interweniować, aby pomóc zwierzętom. Na drodze stawały przepisy, opieszałość burmistrza, który chciał, żeby problem rozwiązał się sam. Musiało dojść do tragedii,
żeby w końcu można było podjąć konkretne działania. Dostaliśmy zgłoszenie z aktualnymi zdjęciami. Pojechaliśmy sprawdzić stan zwierząt. Konie stały na łące uwiązane na łańcuchach. Stan ogólny większości koni nie był dobry, ale nie powodował ani zagrożenia zdrowia, ani życia. Najbliżej zabudowań stała Siba uwiązana za szyję na 50 centymetrowym łańcuchu. Jej tylna noga była przywiązana sznurem do drzewa. Nie mogliśmy uwierzyć w to, że właściciel jest ślepy na cierpienie swojego zwierzęcia! W oczach Siby było widać ból. Stała spętana, wypłoszona, bez możliwości ucieczki. Kilka dni wcześniej właściciel wyrwał jej z głowy kantar, który przez ostatnie miesiące wrastał w skórę Siby. Pozostawił otwartą jątrzącą się ranę. Właściciel (który jest czynnym weterynarzem!) twierdził, że jego koń jest zdrowy i nic mu nie dolega. Wydawało się, że nie rozumie, że stan zdrowia klaczy jest wynikiem rażącego zaniedbania. Zachowanie pana P. budziło w nas niepokój. Ale musieliśmy działać. Postanowiliśmy natychmiast zabrać klaczkę do kliniki. Lekarze stwierdzili liczne rany głowy, ubytek skóry i tkanki, a także deformację czaszki spowodowaną przez długotrwały ucisk. Klacz jest niedożywiona, ponieważ nie mogła poruszać żuchwą, co uniemożliwiało przyjmowanie pokarmu. Siba boi się ludzi. Właścicielowi trzeba postawić zarzuty. Pan P. ma niestety więcej zwierząt. Zanim uda nam się sprawę skierować do sądu może stać się kolejne nieszczęście. Za dwa tygodnie wrócimy do gospodarstwa sprawdzić stan pozostałych tam koni. Aby działać potrzebujemy Waszego wsparcia! Leczenie Siby jest bardzo kosztowne. Potrzebujemy na ten cel 2500 złotych. Do tego dochodzą koszty postępowania. Prosimy, tylko dzięki Waszej pomocy możemy interweniować i zmieniać los pokrzywdzonych zwierząt! Liczy się każda, nawet najmniejsza pomoc! Prosimy o wpłaty na konto zbiórkowe. https://www.ratujkonie.pl/numery-kont/ Więcej informacji można znaleźć pod numerami telefonów: biuro 22 349 97 74 Iwona 797 649 508 Dominika 797 649 509