To druga część tekstu, który znajdziecie tu.
W nocy 5 grudnia 1925 roku w Ken-L-Ration miało dojść do ogromnego wybuchu. Strażnicy jednak przestraszyli sprawcę, który na miejscu zostawił ładunek wybuchowy, wykonany z dynamitu. Największa obława w historii Rockford rozpoczęła się przed świtem, ale to nie policjanci znaleźli tajemniczego mężczyznę, tylko dwóch małych chłopców wracających ze szkoły do domu. Trzynaście godzin po tym, jak został postrzelony, Frank Litts został znaleziony na polu leżącym kilka kilometrów od fabryki. Krwawił obficie. Litts, górnik strzałowy, był w stanie krytycznym, kiedy trafił do szpitala. Trafiło go wiele z kul strażników ubojni. Lekarze robili co mogli i Frank Litts w końcu odzyskał przytomność.
Litts przeżył, mimo najgorszych obaw lekarz i w grudniu po raz pierwszy został przewieziony do sądu. Tam podjął dwie prób ucieczki, podczas których został postrzelony. W związku z tym proces rozpoczął się dopiero pod koniec lutego.
Litts w mowie w obronie własnej, potępił brutalne zabijanie koni, praktykowane przez Ken-L-Ration. Jednocześnie twierdził, że jest w pełni poczytalny. Sędzia Reynolds poinstruował przysięgłych, aby wysłali Littsa do stanowego zakładu dla obłąkanych, jeśli uważają, że jest on niepoczytalny. Przysięgli obradowali nad sprawą przez prawie 12 godzin. O 22:30 12 zmęczonych ławników wróciło na salę. Uznali oskarżonego za winnego, ale równocześnie niepoczytalnego. Sędzia nakazał osadzenie Littsa w Ośrodku dla niepoczytalnych przestępców w Illinois do czasu, kiedy zostanie uznany za zdolnego do zwolnienia.
Kilka dni później Litts uciekł z zakładu psychiatrycznego. Ukrył się na dziedzińcu więziennym podczas wykonywania przez 250 skazańców gimnastyki. Kiedy wszyscy wrócili do cel i policzono więźniów – okazało się, że brakuje Littsa. Tymczasem sprawca zamieszania wyszedł razem z grupą strażników z więzienia, w którym przebywał zaledwie tydzień. Następnego dnia nagłówki gazet krzyczały „Litts Escapes – Rockford Terrorized”. Artykuły opisywały, jak w obawie przed zemstą uzbrojeni strażnicy patrolowali ubojnię i chronili dom Chappela. Chociaż policja rozpoczęła poszukiwania – więzień zniknął.
Tymczasem Litts przyczaił się i czekał 21 miesięcy, aby w listopadzie 1927 roku wrócić do Rockford z trzema skrzynkami dynamitu. Wszedł do hotelu Cedar Court, spokojnie zameldował się pod nazwiskiem H.J. Nicholsa, wynajął pokój, a potem zniknął do późnego popołudnia. W tym czasie ukrywał dynamit w pobliżu zakładu Ken-L-Ration w ramach przygotowań do nocnej akcji. Po południu wrócił do hotelu, wyciągnął się w wygodnym fotelu w holu i zasnął. Podczas jego nieobecności do prac przyszła Laura Jones, była pracowniczka więzienia, która była teraz kierownikiem hotelu. Jones rozpoznała w śpiącym gościu podpalacza. Litts ponownie wylądował za kratami.
W maju 1931 roku Frank Litts podjął kolejną, tym razem nieudaną, próbę ucieczki z więzienia. Zmarł na gruźlicę w zakładzie karnym w 1938 roku. Chappel zmarł kilka miesięcy później. Choć opanował technikę zabijania koni, cień położył się na jego rzeźniczym życiu. Jego złota końska gęś zaczęła tracić pieniądze. W 1938 roku Ken-L-Ration był zadłużony na pół miliona dolarów, a członkowie rodziny zmusili Chappela do odejścia z firmy. Ten opuścił Stany i wylądował w Buenos Aires w Argentynie, gdzie spędził resztę życia, próbując odtworzyć swój sukces finansowy w Ameryce Południowej. Jego wysiłki zostały zaprzepaszczone przez pojawienie się argentyńskiego geniusza politycznego, Juana Perona, który pokrzyżował plany masowego zabijania koni.
Wraz z nadejściem Wielkiego Kryzysu wszystkie ubojnie w USA znalazły się w kłopotach. To zainspirowało rzeźników wołowiny do wejścia na rynek karmy dla psów w puszkach, co z kolei doprowadziło Ken-L-Ration na skraj bankructwa. W 1942 roku firma, która wynalazła konserwy dla psów, została sprzedana firmie Quaker Oats. W czasie wojny firma ta, znana przecież głównie z płatków śniadaniowych, sprzedawała co tydzień „sześć ładunków koniny amerykańskiej, kontrolowanej przez rząd, do wschodnich miast”. Według dokumentacji firmy mięso kupowali „imigranci i ich dzieci, dla których mięso to było znane”.