Historie Iwana trudno ubrać w słowa. Wystarczy tylko jedno słowo które powie nam wszystko „cierpienie”. Nie wiemy dokładnie co się wydarzyło, ale jego stan zdrowia zarówno psychiczny jak fizyczny jest bardzo zły. Lata służby u człowieka odbiły się na jego zdrowiu. Jednak nie ma to znaczenia ponieważ jego dni i tak są policzone. Ma jechać na ubój tam gdzie kilka dni temu trafiła jego towarzyszka życia klacz Melodia. Całe życie byli ze sobą związani. Od lat nierozłączni i od lat pracują ponad siły.
Szkółka jeździecka z której żyły nie cieszy się dobrą sławą, ale Powiatowy Lekarz Weterynarii nie ma zastrzeżeń. W końcu po latach właściciele postanowili zlikwidować szkółkę, a konie wyprzedać. Wszystkie konie znalazły nowych nabywców oprócz Iwana i Melodii. Ich nikt nie chce z wyjątkiem handlarza. Stare wyeksploatowane konie nie mają szans na znalezienie kupca. Niestety kiedy się dowiedzieliśmy o ich istnieniu Melodii już nie było. Handlarz miał zabrać je razem, ale nie miał już miejsca w przyczepie. Zostały rozdzielone na zawsze.
Handlarz po Iwana ma wrócić za kilka dni. Tak wystraszonego konia dawno nie widzieliśmy. Staruszek trzęsie się na widok człowieka. Jest niedożywiony i zaniedbany. Ropny wyciek z nosa i ciężki oddech świadczą o infekcji. W boksie obornik zalegający od kilku tygodni i dookoła bałagan i brud. Jednak koń nie jest w tak złym stanie że możemy go odebrać interwencyjnie. Zgodnie z przepisami musimy dać 14 dni na poprawę warunków. Ale właściciel ma prawo sprzedać go na ubój. Wiemy, że w tym wypadku nie ma to sensu ponieważ Iwan może wyjechać stąd w każdej chwili a kłótnia z właścicielem tylko to przyspieszy. Nalegamy aby wezwał lekarza weterynarii.
Po długich negocjacjach i oporach ze strony właściciela dochodzimy do porozumienia. To my wzywamy weterynarza, który stwierdził że koń ma zołzy. To bardzo niebezpieczna zakaźna choroba dróg oddechowych wywołana paciorkowcem. Natychmiast lekarz podaje jej antybiotyk i zaleca kontynuację leczenia. Zgadza się nadzorować leczenie przez najbliższe dni zanim go stąd nie zabierzemy. Stwierdza także problemy z zębami przez co koń ma problem z przeżuwaniem. Ale tą sprawą zajmiemy się kiedy koń trafi pod naszą opiekę.
Ustaliliśmy, że za leczenie płaci właściciel. Zgodził się tylko dlatego, że sytuacja staje się coraz bardziej skomplikowana a my nie odpuszczamy. To jego obowiązek mimo iż cały czas podtrzymuje, że ten cały ambaras jest niepotrzebny. Niestety nie ma mowy żeby oddał nam konia. Musimy zapłacić mu 3800 zł. Chce tą kwotę od razu, ale my taką nie dysponujemy. Weterynarz którego znamy pożycza nam na zaliczkę i podpisujemy umowę, w której deklarujemy zapłacić za Iwana do końca miesiąca. Chcemy jak najszybciej zabrać go z tego piekła i zapewnić mu spokojną starość. Niestety nie udało nam się odszukać jego końskiej przyjaciółki Melodii. Handlarz nie chciał z nami rozmawiać. Mamy nadzieję, że pomożecie nam Państwo w ratowaniu Iwana za co będziemy bardzo wdzięczni.