Drodzy darczyńcy,
Przez prawie rok walczyliśmy o przetrwanie w tych trudnych czasach. Były miesiące gdy wydawało nam się, że już nie podołamy dłużej utrzymać ośrodka. I wtedy zdarzał się cud. Spotykaliśmy dobrych ludzi, którzy nam pomogli. Mieliśmy Was! Osoby na które mogliśmy zawsze liczyć, dziękujemy za to że jesteście!
Przyszedł jednak dla nas czas kompletnego załamania i beznadziejności sytuacji.
Trudno opisać nasze emocje słowami.
Z dnia na dzień zostaliśmy sami z ogromem pracy, obowiązków i ogromną odpowiedzialnością za życie prawie 100 koni. Nie ma już z nami nikogo. Odeszli wolontariusze, część darczyńców, konie wróciły z adopcji. Pokonał nas koronawirus.
Na dzień dzisiejszy pozostały 2 osoby w stajni, w której przebywa 45 koni, kozy i psy. W drugiej stajni 3 osoby, które mają pod opieką 47 koni i 30 zwierząt gospodarskich.
Ludzie, którzy nam pomagali w opiece nam końmi potracili pracę i zdrowie, muszą więc teraz zająć się swoimi sprawami. Przeżywają bardzo trudny beznadziejny czas.
A my zaczynamy tracić wiarę, że będzie lepiej.
W międzyczasie odbieramy telefony od Państwa, rozmowy dodają otuchy. Ale odbieramy też takie, które rozpruwają nasze serca na pół. Ludzie proszą o pomoc dla zwierząt a my już nic nie możemy zrobić. Nie mamy środków, nie mamy siły i nie mamy już ludzi chętnych do pomocy. Gdy odmawiamy pomocy spada na nas fala krytyki, oszczerstw, pogróżek. I to jest ten moment kiedy chce się to wszystko rzucić. Zastanawiamy się skąd w ludziach tyle nienawiści do nas? Robimy co w naszej mocy, poświęcamy swój czas, swoje zdrowie a nawet życie bo praca z tak dużymi zwierzętami jest zawsze niebezpieczna. Mimo to chcemy to robić bo zwierzęta o siebie nie zawalczą. Od lat walczymy o ich zdrowie ich życie i o zmianę prawa, które będzie je chronić. Interwencje to najtrudniejsza część naszej pracy. To przede wszystkim widok cierpiących zwierząt, ale także zetknięcie się z osobami nieobliczalnymi w swoich czynach. Wielokrotnie byliśmy zaatakowani przez właścicieli zwierząt, którym próbowaliśmy udzielić pomocy. Starach towarzyszy nam zawsze w takich sytuacjach. Po latach pracy można do tego przywyknąć ale nie można stracić czujności. Uważamy, że jeśli ktoś katuje zwierzę to i człowieka nie oszczędzi. Gdy po trudnej interwencji wracamy ze zwierzęciem na „ pokładzie” to dodaje nam to siły i chęć do działań. Bo nie zmienimy świata, który jest zły, ale dla tego jednego uratowanego zwierzęcia zmieniamy właśnie cały świat. I to jest ta najpiękniejsza część naszej pracy bez której nie wyobrażamy sobie życia bo to nasza misja.
Ale fala krytyki, która na nas spada w ostatnich miesiącach jest nieznośna. „ Ratujcie dzieci a nie stare szkapy” to teksty, które słyszymy niemal każdego dnia. Odkładamy słuchawkę telefonu, czasami popłyną łzy a czasami krzyczymy z niemocy. Żadna z tych osób nigdy nie przyjechała do nas, nie zobaczyła na własne oczy jak ciężka i odpowiedzialna jest to praca. Nikt nie pomógł, nie pogłaskał skatowanego konia po chrapach, nie zmienił opatrunku, nie podał leku, nie czuwał przy zwierzęciu gdy odchodził.
Dziś mamy czas wyczerpania nie tylko psychicznego, ale i fizycznego. Walczymy resztkami sił, wszystko się wali jak domek z kart. Umyka nam energia a konie chorują nam częściej niż zwykle.
To zła passa która od tygodni nas nie opuszcza.
Mamy kolejne zadłużenia w lecznicach. Kolejna operacja Oskara. Wyeksploatowana Imka, którą uratowaliśmy w ostatniej chwili. Pokryta w wieku 21 lat, martwy płód spowodował posocznicę. Walczyliśmy o tę klacz, której człowiek zgotował straszny los. Dzięki wspaniałym lekarzom udało się ją uratować. Mała kucyczka z interwencji poturbowana życiem. Uratowaliśmy ją w ostatniej chwili. Gera z ogromnym guzem na nodze. Pomogliśmy- żyje! Mona atak kolki – w nocy transport do lecznicy dla koni i kolejny sukces. Przeżyła. Przegląd zębów u koni przez doktora Górskiego. Cały dzień ciężkiej pracy bo przy tarnikowaniu musimy asystować. I tak walczymy każdego dnia od rana do wieczora.
Niestety ta zła passa wygenerowała nam ogromne koszty. Faktury do zapłaty są „ gwoździem do przysłowiowej trumny” Mamy do spłaty 22800 zł. Nie mamy już takich środków. I nie wiemy co będzie dalej z nami, ze stajnią z naszymi końmi?
Piszemy do Państwa z desperacką prośbą o pomoc. Nie możemy na dzień dzisiejszy wykupić z rzeźni żadnego konia, choć na pomoc czeka Malinka. Potrzeba 1800 zł na spłatę jej życia. Jeśli podołamy spłacić choć częściowo dług to wykupimy Malinkę. Na razie umówiliśmy się żeby ze sprzedażą poczekali do końca miesiąca. Poczekają.
Bardzo prosimy jak nigdy dotąd o pomoc. Jesteśmy naprawdę w trudnej sytuacji i nie wiemy co będzie dalej? Chcemy nadal walczyć o naszych braci mniejszych z całych sił.
Dziękujemy za dotychczasową pomoc!
Chcemy wierzyć, że ten trudny czas kiedyś się skończy dla nas wszystkich.