Są w życiu każdego człowieka wyjątkowe dni o których nie chcemy zapomnieć. Ocalić od zapomnienia. Ale
niestety są również chwilę o których lepiej byłoby nie pamiętać. Taki był właśnie ten dzień…
Dostaliśmy informację że w gospodarstwie jest koń w złym stanie, który wcale nie wychodzi z boksu – jedziemy to sprawdzić. Właściciel jest bardzo zdziwiony że interesuje nas los jego “Kobyły”. Pozwala nam zobaczyć konia, ale nie
pozwala robić zdjęć – robimy jedno ukradkiem kiedy rozwodzi się nad tym ile kłopotów ma z tym koniem. Siwa, brudna klacz stoi prawie nieruchomo… Jej wzrok mówi wszystko – śmierć to dla niej wybawienie. Samotna, niechciana i zużyta jak stara maszyna. Kiedyś pracowała w gospodarstwie teraz jest „kulą u nogi”. Właściciel mówi że “Kobyła” nie jest już użytkowana, ale jakoś nie chce zdechnąć”. My naprawdę rozumiemy że ludzie mają za sobą różne dzieciństwo, różne wychowanie i różne
doświadczenia – a przez to różne charaktery, różną osobowość i wrażliwość. Ale trudno nam zrozumieć brak jakiegokolwiek szacunku do drugiego stworzenia! Kipi w nas gniew, ale zachowujemy spokój bo wiemy, że gospodarz, może nas stąd wyrzucić a klacz wyjedzie za kilka dni na ubój. Nie chce jej oddać bo pieniądze mają dla niego większą wartość niż życie konia, który był z nim całe życie. Chce za klacz 4,5 tys. złotych. Nie ma szans na odbiór interwencyjny bo wezwany weterynarz nie widzi znamion znęcania a jedynie zaniedbanie.
Właściciel to stary człowiek, który nie widzi problemu że koń jest zaniedbany. Tak hodowali z „dziada
pradziada” i zarzuca nam że my młodzi mamy więcej szacunku dla zwierząt niż dla ludzi. Nie wiemy ile czasu
zostało “Kobyle” ale wiemy że trzeba ją jak najszybciej zabrać aby nie uprzedził nas handlarz. Wpłacamy 500
zł zaliczki ustalamy, że zabierzemy Basie do 5 lutego.
Mamy nadzieję, że dołączycie się Państwo do naszej akcji ratowania Basi za co będziemy bardzo wdzięczni.