20 lat pracy dla człowieka odbiło swoje piętno na zdrowiu Zefira. Wyeksploatowany do granic możliwości. Nie mieli dla niego litości gdy kulawy, z opuchniętą nogą, woził dzieci na swoim grzbiecie w upał, pogodę i niepogodę. Musiał w końcu zarobić na przysłowiową miskę owsa. Tam nie było nic za darmo.
Kiedyś było tu więcej koni, ale szkółkę zamknęli, nie przynosiła dochodów. Gdzie pojechały konie – nikt nie wie, właściciel nie chce zdradzić, choć nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że do ubojni. Skończył się biznes więc zwierząt trzeba było się pozbyć. Najszybciej zrobił to handlarz. Zefir został, bo był za chudy. Chcieli go podtuczyć i wtedy dobić targu z handlarzem.
Wiadomość o Zefirze dotarła do nas anonimowo na adres mailowy, z prośbą o ratunek dla ostatniego konia ze stada. Pojechaliśmy i na miejscu okazało się, że zdjęcia nie oddawały rzeczywistości. Chudy, zmęczony życiem koń. Zamknięty w boksie, od tygodni nie wychodził na zewnątrz. Jego zadaniem było przybrać na wadze. Właściciel krnąbrny i nieprzyjemny nie chciał rozmawiać. Niestety nie ma podstaw do odbioru, ponieważ był weterynarz, koń dostaje leki. Wiemy, że tylko dlatego, żeby nie padł przed sprzedażą. Noga spuchnięta, obolała sprawia, że nie może na niej stanąć. W takim stanie wyślą go na ubój, bo gdzie indziej może trafić taki koń. Możemy go tylko odkupić i natychmiast podjąć właściwe leczenie.
Rozmowa o kupnie jest trudna, bo chłop nieprzyjemny i butny. Uważa nas za „głupków”, o czym, mówi wprost bez żadnych zahamowań. Przyzwyczajeni jesteśmy do takich zachowań, więc nie robią na nas wrażenia. Ostatecznie zgodził się sprzedać Zefira.
Chce 6 tys. zł., ale musimy wpłacić 1 tys. zaliczki. Wpłaciliśmy – reszta do 5 września i wtedy do Zefira może przyjechać nasz weterynarz, aby sprawdzić czy podawane leki są właściwe. Tyle możemy zrobić dla Zefira, który całe życie ciężko pracował dla człowieka. U nas będzie miał godną końską emeryturę, opiekę i troskę. Mamy nadzieję, że pomożecie nam go wykupić, za co będziemy wdzięczni z całego serca.