Z przykrością informujemy, że odszedł od nas wspaniały koń i wierny przyjaciel – Kamieniec. Zachęcamy do ściągnięcia prezentacji o Kamieńcu, przygotowanej przez osoby zajmujące się Kamykiem do jego ostatnich chwil.
Kamyk_prezentacja
W ostatnim czasie Kamieniec przeszedł wiele badań i zabiegów, ponieważ zaczął gwałtownie chudnąć. Z dnia na dzień stawał się coraz słabszy. Lekarze weterynarii nie potrafili jednak postawić jednoznacznej diagnozy, bo wyniki badań krwi i moczu były całkiem dobre. Sprawdziliśmy więc poprzez USG układ moczowy- sprawdziliśmy czy nie dokuczają mu kamienie nerkowe, albo czy nie ma guza na pęcherzu moczowym. Pobraliśmy także płyn z otrzewnej. Weterynarze podejrzewali mocznicę, ale wszyscy baliśmy się najbardziej raka… Wyniki badań nie były jednoznaczne. Nie wiedzieliśmy jak mu pomóc. Mieliśmy jednak nadzieje, że Kamyk jakoś wydobrzeje, ale nastąpiło drastyczne pogorszenie. Stał się apatyczny, osowiały. Pomyśleliśmy, że to może być depresja, ponieważ jego tryb życia drastycznie się zmienił. Kiedyś był koniem sportowym, w jego życiu dużo się działo. Dlatego staraliśmy się zapewnić mu jakąś rozrywkę. Wypuszczaliśmy go na padok z innymi końmi aby się z nimi zaprzyjaźnił, skubał trawkę i nauczył się po prostu „być”, bez pracy, sportu i wszystkiego co do tej pory wypełniało jego czas. Czasami jeździliśmy na nim wierzchem w teren, lub oprowadzaliśmy na nim dzieci. Kamyk wyraźnie to lubił, ożywiał się wtedy. Chcieliśmy aby przejście od sportu do emerytury było dla niego jak najbardziej łagodne. Kiedy jednak gwałtownie schudł postanowiliśmy oprowadzać go tylko na uwiązie, trochę jak z psem na smyczy, żeby mógł pospacerować po pobliskich łąkach i lasach. Z ostatniego spaceru nie wrócił jednak o własnych siłach… … położył się i nie mógł wstać. Podawaliśmy mu wszystkie możliwe leki, ale nie odzyskał sił więc podźwignęliśmy go do góry podnośnikiem i udało się. Podarował nam jeszcze jeden piękny dzień, żebyśmy mogli się z nim spokojnie pożegnać. Spacerował
w słońcu, jadł sianko i byliśmy bardzo szczęśliwi, że jego stan się poprawi. Wieczorem położył się w boksie i zasnął. Był bardzo zmęczony tą walką, w nocy kilkakrotnie próbował się bezskutecznie podnieść. Rano Kamyk wyczekał moment kiedy został sam na sam z Martą, która była jego dobrą duszą za czasów woltyżerki, opiekowała się nim i zadbała o jego starość. Przy niej zamknął oczy i przestał oddychać. Zapamiętamy Kamyka jako wspaniałego przyjaciela. Konia który kochał ludzi, a przede wszystkim dzieci. Dziękujemy wszystkim, którzy pomagali nam ratowad Kamieoca- sąsiadom, lekarzom weterynarii i przede wszystkim tobie Marta, bo dzięki tobie mogliśmy go poznad. Kamyk, skradłeś nam serce, będzie nam ciebie już zawsze brakowało