Kilka dni temu szukając dostawcy siana dla naszych podopiecznych, przypadkiem trafiliśmy do stajni w okolicach Włocławka. Właściciele od wielu lat prowadzili tu przydomową szkółkę jeździecką. Większość koni w stajni ciężko pracowała na swoje utrzymanie wożąc dzieci podczas oprowadzanek. I choć praca ta była dla koni wyczerpująca, to właścicielowi przynosiła niewielkie zyski. Dlatego od kilku miesięcy właściciel wyprzedaje konie. Te, które są ułożone i grzeczne znalazły nabywców bez problemu. Ale na
dwie starsze klacze i młodego kuca nie ma nabywcy. Jasiek – niespełna dwuletni kuc raczej nigdy nie znajdzie właściciela. Czas kiedy brykał po łące z matką i resztą koni dobiegł końca. Jego matka i większa część stada już wyjechały do nowych właścicieli, a mały został prawie sam. Stał się apatyczny, a jego nogi zaczęły puchnąć przez co malec coraz mniej chodzi. Czasem kładzie się i trzeba mu pomagać wstać. Weterynarz stwierdził mięśniochwat. To choroba, którą można wyleczyć, ale to dodatkowe koszty, na które właściciel nie chce się już narażać. Postanowił sprzedać Jaśka handlarzowi, który skupuje konie do rzeźni. Handlarz będzie tu za dwa tygodnie. Maluch wydaje się być przerażony. Kiedy podeszliśmy do niego wstał, ale widzieliśmy, że jego nogi są obolałe. Chcielibyśmy zabrać go stamtąd jak najszybciej, ponieważ z pewnością czeka go śmierć w rzeźni.