Oto nasza nowa inicjatywa w sprawie koni w Morskim Oku. Prosimy o podpisanie, przekazywanie dalej i propagowanie tej inicjatywy.
Strona tej akcji na Facebooku
Treść listu:
Minister Środowiska
Marcin Korolec
Szanowny Panie Ministrze,
zwracamy się do Pana jako organu sprawującego nadzór nad działalnością parków narodowych zgodnie z art. 9 ustawy z dnia 16 kwietnia 2004 r. o ochronie przyrody (Dz.U. 2004 Nr 92 poz. 880, z późn.zm.) w związku ze złą sławą, jaka zaczęła otaczać Tatrzański Park Narodowy ze względu na wykorzystywanie konnych zaprzęgów do transportu turystów na trasie do Morskiego Oka, a w szczególności z uwagi na powtarzające się śmiertelne upadki “pracujących” tam zwierząt, maltretowanych w miejscu szczególnej ochrony przyrody.
Panie Ministrze,
ze względu na kontrowersje, jakie wywołuje ta sprawa, zmuszeni jesteśmy dość szczegółowo przedstawić problem, aby dać jak najbardziej kompleksowy obraz sytuacji.
I. Przedstawienie stanu faktycznego
Zasady pracy końskich zaprzęgów
Do Morskiego Oka można dotrzeć z Palenicy Białczańskiej albo na piechotę (ok.9 km), albo wozem konnym (tzw.zwanym fasiągiem) do Polany Włosienica (ok.7,5 km) i dalej na piechotę. Konie ciągnące fasiąg (para) pokonują ponad czterysta metrów różnicy wzniesień. Przepisy pozwalają fiakrom na zabieranie jednorazowo czternastu osób na wóz. Działalność transportowa wymaga posiadania licencji, która jest wydawana przez TPN (fiakrzy pracują na podstawie umowy cywilno-prawnej).
Zgodnie z obserwacjami organizacji zajmujących się statutowo ochroną zwierząt, w miesiącach letnich, w szczycie sezonu, wozacy mają po około 6 kursów dziennie (regulamin TPN nie zawiera żadnych wytycznych odnośnie maksymalnej ilości kursów). Jeden kurs to dla konia ciężka praca na trasie ok 14 km (w obie strony). Dodatkowo strażnicy TPN nieraz przyłapywali fiakrów, gdy mieli nadkomplet (potwierdzają to również zgłoszenia turystów kierowane do organizacji zajmujących się statutowo ochroną zwierząt). Do ustalonych regulaminowo 14 osób nie wlicza się dzieci, nie uwzględnia się również ciężaru plecaków, ani sprzętu, który często wożą ze sobą turyści. W sumie wóz i pasażerowie ważą około dwóch ton (choć dokładnie nie wiadomo, ponieważ nigdy nie wykonano pomiarów wagowych). W drodze powrotnej – choć z górki – wcale nie jest łatwiej. Konie muszą cały czas wyhamowywać, by napierający z tyłu wóz nie zepchnął ich na zakrętach z drogi. Teoretycznie fiakrzy powinni używać w trasie powrotnej hamulca, jednak w praktyce rzadko tak się dzieje, ponieważ hamulce często bywają niesprawne (nikt nie sprawdza stanu technicznego wozów!!), a ponadto czas to pieniądz.
W godzinach popołudniowych zazwyczaj więcej ludzi wraca z Morskiego Oka. Z tego względu wozy pod górę często jadą puste. Nie znaczy to jednak, że konie mają lżej, gdyż fiakrzy narzucają bardzo ostre tempo jazdy, aby zaspokoić chwilowy popyt.
W okresie zimowym, poza ciężarem przewożonych osób, dodatkowym problemem jest fakt, że gdy topnieje śnieg konie ciągną sanie po gołym asfalcie! Z drugiej strony równie często zdarza się, że fiakrzy jadą po nieodśnieżonej drodze wozami (choć w tych warunkach bardziej odpowiednie byłyby sanie – ale cóż, na wóz wchodzi więcej turystów) – co powoduje natychmiastowe, silne przeciążenie zwierząt.
Turyści często zgłaszają organizacjom zajmującym się statutowo ochroną zwierząt fakt, że nie zawsze po kursie góra-dół konie są zastępowane przez wypoczętą parę. Wynika to z oszczędności (na transporcie dodatkowej pary), ale nie tylko – poza sezonem fiakrzy nie widzą w ogóle potrzeby zmiany koni (teraz też domagają się modyfikacji regulaminu w punkcie dotyczącym “pracy koni” z opcją na zwiększenie ilości kursów 1 parą dziennie). Takie przypadki wynikają również z pazerności i chęci zaoszczędzenia czasu zw. z wyprzęganiem /zaprzęganiem koni.
Warunki pracy zwierząt
Parking w Palenicy Białczańskiej, gdzie konie są zaprzęgane i wyprzęgane, i gdzie teoretycznie mają odpoczywać, nie jest w żaden sposób przystosowany do tych zadań. Istniejące rozwiązania mają charakter zdecydowanie prowizoryczny. Zarówno w Palenicy, jak i na Polanie Włosienica brak wyznaczonego i zadaszonego miejsca, w którym konie mogłyby odpoczywać i mieć schronienie przed upalnym słońcem w lecie lub deszczem w mniej pogodne dni.
Zresztą brak nie tylko wygrodzonych boksów dla koni czy rampy załadowczej (zwierzęta są transportowane do pracy ciężarówkami). Przede wszystkim brak jest wody pitnej, ponieważ na Palenicy Białczańskiej nie ma wodociągu z bieżącą wodą. Wodę można wprawdzie przynieść z pobliskiego potoku, ale wymaga to czasu i chęci (poza tym woda musi trochę postać i nabrać temperatury otoczenia, zanim zostanie podana zwierzęciu – podawanie lodowato zimniej wody jest dla koni niebezpieczne).
Również na Polanie Włosienica brak ujęcia z woda pitną.
Pytanie nasuwa się samo: dlaczego władze Tatrzańskiego Parku Narodowego organizują transport konny nie zapewniając jednocześnie odpowiednich warunków do pracy i odpoczynku zwierząt?
Należy w tym miejscu zauważyć, że konie w Morskim Oku pracują zawsze, niezależnie od warunków atmosferycznych, również w upały. Tymczasem zgodnie z opinią dr Pawła Golonki, lekarza weterynarii, “praca koni w wysokich temperaturach jest bardzo niebezpieczna. Poprzez pocenie się następuje bardzo szybka utrata elektrolitów biorących udział w gospodarce całego organizmu. To może doprowadzić do uszkodzenia nerek, mięśnia sercowego i mięśni szkieletowych, a także do zaburzeń pracy przewodu pokarmowego. (…) Gdyby taki wysiłek w wysokich temperaturach dotyczył konia uczestniczącego w gonitwach lub rajdach długodystansowych, to zwierzę to obowiązkowo miałoby podawane kroplówki z płynem fizjologicznym”.
Zarobki fiakrów
Kurs w górę kosztuje 40 zł od osoby, w dół 30 zł.
Stanisław Chowaniec, prezes Stowarzyszenia Przewoźników do Morskiego Oka twierdzi, że każdy fiakier ma dwie pary koni i każda z nich robi jeden kurs dziennie. Za przejazd z 14 osobami fiakier kasuje 560 zł w górę i 420 – w dół. Dziennie, na dwóch kursach może więc zarobić prawie 2 tys. zł. Z wypowiedzi prezesa Chowańca dla “Polskiej Gazety Krakowskiej” wynika, że każdy z fiakrów jeździ 10 dni w miesiącu, co daje mu zarobek w wysokości 20 tys. zł.
A ile zarabia, jeśli kursów jest więcej? Jeśli dodatkowo oddaje konie w leasing innym woźnicom? Jak już wspomniano, organizacje zajmujące się statutowo ochroną zwierząt twierdzą, iż w miesiącach letnich, w szczycie sezonu, fiakrzy mają po około 6 kursów dziennie…
Ekspertyza, przeciążenia, badania koni
Regulamin przewozów konnych na trasie do Morskiego Oka opracowano na podstawie ekspertyzy dr Macieja Jackowskiego z Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania z Rzeszowa (Katedra Turystyki i Rekreacji), wykonanej w listopadzie 2009 roku dla TPN. To na podstawie tej właśnie ekspertyzy przyjęto także maksymalną liczbę przewożonych turystów (14 osób + woźnica).
Ekspertyza dr Jackowskiego została oprotestowana przez przedstawicieli organizacji zajmujących się statutowo ochroną zwierząt, którzy dostrzegli w niej szereg kardynalnych błędów. W naszej opinii, w związku z nieprawidłowymi wyliczeniami dr Jackowskiego doszło do zaniżenia faktycznych obciążeń koni. Według skorygowanych obliczeń konie w Morskim Oku są przeciążone nawet trzykrotnie. Autor ekspertyzy do dnia dzisiejszego nie ustosunkował się do zastrzeżeń organizacji zajmujących się statutowo ochroną zwierząt, nie udzielił odpowiedzi na postawione pisemnie pytania.
W tym kontekście interesujące wydaje się pytanie dlaczego TPN nie zajął się wyjaśnieniem spornej, a przecież kluczowej sprawy- choćby z uwagi na potencjalne naruszenie przepisu art.6 ust.2 oraz art. 14 Ustawy o Ochronie Zwierząt?
Pragniemy również zacytować opinię lek. wet. Pawła Golonki ze Szpitala dla Koni w Gliwicach:
“Możliwości pociągowe koni nie wyrażają się tylko w wątpliwym wzorze matematycznym, ale zależne są od rasy, płci, masy i wieku konia, a także odżywiania, czasu odpoczynku i innych indywidualnych czynników. (…) Dopiero po wykonaniu serii rzetelnych testów na przestrzeni 2-3 sezonów można ustalić faktyczny wpływ określonej pracy na tej konkretnej trasie na organizm koni. Uważam, że inne podejście jest nierzetelne i nie uwzględnia dobra koni”.
Również badania wysiłkowe zdają się potwierdzać błędne założenia dot.ilości osób na wozie : “Wszystkie konie w czasie badania były wyraźnie zmęczone (…). W przeprowadzonych badaniach krwi u wszystkich koni odnotowano znaczny wysiłek fizyczny i oznaki różnego stopnia odwodnienia. (…) U 6 koni na 30 odnotowano znaczne uszkodzenie mięśni (…). U koni z największymi uszkodzeniami mięśni, zmiany miały charakter chroniczny. (…) Niektóre konie były wyraźnie kulawe i miały liczne obtarcia, szczególnie pod szorami” ( fragmenty nieoficjalnego sprawozdania z badań opublikowane przez “Tygodnik Podhalański”).
Zresztą codzienne zachowanie zwierząt (silne zmęczenie, wyczerpanie, upadki, w tym śmiertelne) potwierdzają fakt, że ekspertyza nie może być prawidłowa.
Permanentne przeciążanie i wyniszczanie koni najlepiej ilustrują dane statystyczne.
Praca koni w Morskim Oku w ujęciu statystycznym
Ze 104 koni, które w maju br. zostały spisane z paszportów przez przedstawicieli organizacji zajmujących się statutowo ochroną zwierząt (do reszty danych przedstawiciel TPN w komisji odmówił dostępu, choć organizacje te są członkiem komisji – ciekawe dlaczego?):
– 35% koni pracowało 1 sezon;
– 38% koni pracowało 2 sezony;
– a zaledwie 27% koni pracowało więcej niż dwa sezony.
Wynika z tego, że ponad 70% zwierząt jest wymienianych po maksymalnie dwóch sezonach!!
Według danych przekazanych przez TPN organizacjom zajmującym się statutowo ochroną zwierząt, fiakrzy po ubiegłym sezonie wycofali 46 koni, z tego znaczna część (29 koni) przeszła ubiegłoroczne badania wysiłkowe pozytywnie, a mimo to wozacy uznali, że konie stały się nieprzydatne do dalszej pracy (paradoksem jest również i to ze 13. koni zdyskwalifikowanych w ubiegłym roku zostało w trakcie tegorocznych badań koni uznanych za trwale zdolne do pracy). Niestety, również analiza wieku koni pracujących na tej trasie pokazuje, ze konie szybko tracą siły i są wymieniane na nowe. Wyniki za lata 2011 oraz 2012 niewiele się różnią, natomiast pokazują tendencję, że wymiana koni następuje szybko i dotyczy relatywnie młodych zwierząt.
Wiek koni pracujących na trasie do Morskiego Oka: 35% koni jest w wieku 0-5 lat (32% w roku 2011), 54% ( 53% w 2011) koni jest w wieku 6-10 lat , 11% ( 15%-w roku 2011) w wieku 11-15 lat a koni powyżej 15 roku życia tutaj już nie ma ( dane za ub rok uzyskano na bazie paszportów wszystkich przebadanych koni)…
Statystyka pokazuje skalę ekspoloatacji koni w Morskim Oku. W tym kontekście nieprawdziwy wydaje się pogląd, iż dzięki tej pracy istnieje “hodowla” 200 koni.
Nasuwa się pytanie: dlaczego TPN podtrzymuje mit o hodowli koni przez fiakrów? Przecież po maksymalnie 3 sezonach te konie są wymieniane, a 35% już po pierwszym sezonie.. Opowieści o “końskich emeryturach” można włożyć między bajki.
Wypadki śmiertelne
Pierwszy wypadek śmiertelny, który został ujawniony i którym zainteresowały się media, dotyczył konia Jordka, który padł ze zmęczenia na oczach turystów, podczas pracy w zaprzęgu w roku 2009. Nagranie z agonią zwierzęcia trafiło wtedy do internetu. Gdyby nie zdjęcia zrobione przez przypadkową turystkę, ani dyrekcja Tatrzańskiego Parku Narodowego, ani policja nigdy nie dowiedzieliby się, że tego dnia wozacy boczną drogą, po cichu, wywieźli zwierzę z Tatr. “- Ino sie przegrzoł” – powiedział nad konającym koniem jego właściciel
Obrońcy praw zwierząt mają udokumentowany jeszcze jeden przypadek padnięcia konia nad Morskim Okiem – w 2003 r.
W tym roku historia się powtórzyła. W dniu 19 czerwca br. na trasie przewrócił się koń Cygon. Tym razem fiakrzy nie czekali na zgon zwierzęcia przy świadkach. Koń został błyskawicznie odtransportowany. I znowu sprawa ujrzała światło dzienne tylko i wyłącznie dzięki zdjęciom zrobionym przez turystów. Niestety, fiakrom udało się oficjalnie zatuszować ten wypadek. Policja, pracownicy TPN i przedstawiciele organizacji zajmujących się statutowo ochroną zwierząt, którzy udali się do miejsca zamieszkania właściciela Cygona, znaleźli w stajni prawie identycznego z Cygonem konia o imieniu Bohun. Właściciel twierdził, że to właśnie ten koń upadł i został sfotografowany przez turystów. Ale odpoczął i wyzdrowiał. W stajni brakowało Cygona, który – cytując fiakra : “rozleniwił się” i musiał zostać sprzedany do rzeźni. Zdaniem policji i TPN sprawy nie da się wyjaśnić, ponieważ nie ma konia i brak dowodów. Tymczasem istnieje wideo, na którym widać, że leżące na drodze zwierzę ma na nodze białą plamę. Plamę, która miał Cygon, a której nie ma Bohun. Wideo jest w posiadaniu organizacji zajmujących się statutowo ochroną zwierząt, wydaje się jednak, że ani policja, ani TPN nie są zainteresowani dalszym wyjaśnianiem sprawy.
W sierpniu padł kolejny koń, Rodan, rzekomo rażony piorunem. Na dodatek tuż przed “porażeniem” miał rzekomo zostać odsprzedany osobie trzeciej. Samo tłumaczenie jest absurdalne, ponieważ nie ma możliwości, aby piorun trafił jedno zwierzę, nie rażąc przy okazji innych, które stały razem z nim w stajni (bo całe zdarzenie miało mieć miejsce w stajni). Tym niemniej okazało się być satysfakcjonującym dla przedstawicieli TPN.
Pytania cisną się same: dlaczego TPN daje wiarę absurdalnym tłumaczeniom fiakrów? dlaczego nie wprowadzono systemu skutecznej kontroli, monitoringu pracy wozaków? dlaczego TPN naraża na szwank swój wizerunek nie podejmując żadnych skutecznych działań w obliczu wydarzeń, które poruszają opinię publiczną w całym kraju?
Tymczasem turyści zgłaszają do organizacji zajmujących się statutowo ochroną zwierząt, jeszcze inny rodzaj wypadków z udziałem koni pracujących na trasie do Morskiego Oka. Otóż zdarza się często, że konie, które jadą na dół (czyli z Polany Włosienica do Palenicy) przewracają się – czy to z powodu ogromnego ciężaru, który je popycha, czy na ostrym zakręcie – a następnie “jadą” po kilka metrów na kolanach raniąc sobie nogi, dopóki wozak nie zaciągnie hamulca. Oczywiście nie skutkuje to przerwaniem pracy.
Czipy, identyfikacja
Podstawowym sposobem identyfikacji konia jest jego paszport. W dokumencie zapisane są takie dane jak: imię konia, data urodzenia oraz bardzo dokładny opis umaszczenia, w którym odnotowuje się najmniejsze nawet plamki na sierści. Niestety, dokument ten jest niedoskonały. Często bowiem zdarzają się konie wyglądające identycznie (przypadek konia Cygona i Bohuna). Dlatego TPN, by usprawnić identyfikację koni pracujących w Morskim Oku, wszczepia zwierzętom pod skórę mikroczipy (urządzenia długości centymetra i szerokości milimetra umieszczane za pomocą strzykawki na szyi konia). Czip zawiera specjalny kod, który wpisuje się do paszportu. Dzięki temu służby posiadające specjalny skaner mogą odczytać ten numer i upewnić się, że mają do czynienia ze zwierzęciem, którego paszport trzymają w ręce. Przy odpowiedniej kontroli ten system całkowicie powinien wykluczyć sytuację, w której na drogę do Morskiego Oka wjeżdżają konie, które nie przeszły badań weterynaryjnych. Z tym, że takiej kontroli brak.
Również w przypadku konia o imieniu Cygon system zawiódł. Władze Tatrzańskie Parku Narodowego nie były w stanie zidentyfikować martwego konia sfotografowanego przez turystkę.
Prawo pierwokupu
Fiakrzy nagminnie łamią regulamin przewozów TPN w punkcie, w którym gwarantuje on prawo pierwokupu koni organizacjom zajmującym się statutowo ochroną zwierząt. Co do zasady, prawo pierwokupu polega na tym, że fiakier tylko wtedy może odsprzedać konia osobie trzeciej, gdy ma on być u niej użytkowany. Tymczasem w ubiegłym roku ww.organizacje (Krakowskie TOZ oraz Komitet Pomocy dla Zwierząt) chciały odkupić dwa konie będące wówczas w najgorszym stanie. Niestety fiakrzy odmówili sprzedaży twierdząc że dadzą je do lżejszej pracy, żeby odpoczęły.
W tym roku te konie już w Morskim Oku nie pracują i wiadomo, co z nimi się stało.
Z danych organizacji zajmujących się statutowo ochroną zwierząt, wynika, że w tym roku na rzeź trafiły m.in. konie Roni, Cygon i prawdopodobnie Banderas, które pojechały do rzeźni zaraz po “fikcyjnym” odsprzedaniu ich osobom trzecim (zresztą, co ciekawe wszystkie 3 konie należały do 2 braci). Zmiana właścicieli nie została nawet odnotowana w paszportach, zatem formalnie, konie należały nadal do fiakrów z Morskiego Oka i jako ich własność zakończyły życie w ubojni.
Widać więc, ze regulamin TPN zawiera furtki, z których fiakrzy skwapliwie korzystają. W ten sposób zaciemnia się statystyki “utraceń” koni, ponieważ wykazuje się sprzedaż nowemu właścicielowi, a nie śmierć “w pracy” bądź w rzeźni.
Prawo pierwokupu jest fikcją sztucznie utrzymywaną przez TPN, który w teorii sprawuje nadzór nad wykonywaniem regulaminu..
Zakończmy tę część kolejnym pytaniem retorycznym: dlaczego TPN akceptuje to, że wozacy omijają zapis w regulaminie przewoźników dot.prawa pierwokupu koni przysługującego organizacjom zajmującym się statutowo ochroną zwierząt?
Do transportów są używane konie, które nie przeszły pozytywnie badań lekarskich bądź do tych badań nie zostały przedstawione
Ciekawe, czym można wytłumaczyć brak zainteresowania ze strony TPN faktem użytkowania przez fiakrów przez cały ubiegły sezon (2011) koni nie przedstawionych do badań? A jak uzasadnić to, że nikt (np. Straż Parku) nie sprawdził, a tym bardziej nie uniemożliwił w ubiegłym sezonie pracy koniom chorym (jest ich 6. i nadal pracują mimo przewlekłych zmian zwyrodnieniowych narządu ruchu).
Co jeszcze bardziej ciekawe, w tym roku konie te uznano za zdrowe, co bardzo dobrze ilustruje uznaniowość samych badań. Wiele jednak tłumaczy fakt, że zgodnie z regulaminem TPN to fiakrzy wybierają i opłacają weterynarzy badających konie.
Dlaczego TPN przyjął taki zapis w regulaminie?? Przecież chyba jest oczywistym, że weterynarz opłacony przez fiakra pracuje dla niego?
Panie Ministrze, pozwolimy sobie w tym miejscu na przywołanie art. 14.ustawy z dnia 21 sierpnia 1997 r. o ochronie zwierząt, ponieważ w naszym przekonaniu na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego dochodzi regularnie, za wiedzą i przyzwoleniem władz Parku – do łamania przepisów tejże ustawy.
Otóż art.14 stanowi, iż:
“1. Sposób i warunki używania zwierząt do pracy nie mogą stwarzać nieuzasadnionego zagrożenia dla ich życia i zdrowia ani zadawać im cierpienia.
2. Zabrania się w szczególności:
1) przeciążania zwierząt;
2) używania do pracy zwierząt chorych lub niedożywionych;
3) używania uprzęży, wędzideł, rzędów wierzchowych, juków, podków, pojazdów
lub narzędzi mogących, ze względu na zły stan techniczny lub niewłaściwą
konstrukcję, spowodować obrażenia ciała lub śmierć zwierzęcia;
4) używania do popędzania zwierząt przedmiotów lub narzędzi, które mogą
spowodować okaleczenie zwierzęcia;
5) zmuszania do wyczerpującego kłusu lub galopu zwierząt ciągnących ładunek;
6) (..).
3. Osoba wykorzystująca zwierzęta do pracy ma obowiązek zapewnić im, w ciągu
każdej doby, wypoczynek dla regeneracji sił, właściwy dla danego gatunku”.
Park nie ma kontroli
Wszystkie przedstawione powyżej fakty wskazują dobitnie, że TPN nie ma kontroli nad tym, co się dzieje w Morskim Oku – zarówno w sensie dosłownym, jak i przenośnym.
Po pierwsze nie istnieje żaden system regularnej kontroli fiakrów: w Palenicy nie ma nikogo, kto sprawdzałby paszporty zwierząt i porównywał je z listą koni dopuszczonych do pracy. Brak systemu kontroli ilości kursów wykonywanych dziennie przez zwierzęta. Kontrole realizowane przez straż ochrony parku są wyrywkowe i nie dają żadnego efektu.
Dlaczego TPN nie kontroluje choćby doraźnie sytuacji mimo doniesień od turystów i całej burzy w mediach ?
Po drugie, wydaje się, że sytuacja wymknęła się TPN spod kontroli również w sensie przenośnym. Park Narodowy znalazł się bowiem w dwuznacznej sytuacji, kiedy jest podejrzewany o umyślne czy nieumyślne przyzwalanie na regularne łamanie ustawy o ochronie zwierząt. Dodatkowo, ułatwienia w masowym dostępie do Morskiego Oka wydają się mieć niewiele wspólnego z ochroną przyrody: z fasiągów korzystają najczęściej tzw. “niedzielni” turyści, którzy potem plażują na brzegu, śmiecą, hałasują, spożywają alkohol i moczą nogi w jeziorze, karmią ryby, chociaż tego wszystkiego robić nie wolno… Wydaje się, że również w tym punkcie sytuacja wymyka się władzom TPN spod kontroli. Tymczasem zgodnie z ustawą z dnia 16 kwietnia 2004 r. o ochronie przyrody „Obszar parku narodowego może być udostępniany w sposób, który nie wpłynie negatywnie na przyrodę w parku narodowym.” (art. 12 ust. 1, Dz.U. 2004 Nr 92 poz. 880, z późn.zm. ).
Skala dostępu do Morskiego Oka
A co z maksymalną liczbą osób mogących przebywać jednocześnie w Morskim Oku (art.12, ust.2 ustawy o ochronie przyrody stanowi, iż w planie ochrony parku narodowego, a do czasu jego sporządzenia – “w zadaniach ochronnych ustala się miejsca, które mogą być udostępniane, oraz maksymalną liczbę osób mogących przebywać jednocześnie w tych miejscach”)? Czy TPN ma wiedzę na ten temat?.
Pytanie nie dotyczy wprawdzie bezpośrednio przedmiotowej kwestii, ale się z nim wiąże, ponieważ dzięki końskim zaprzęgom do Morskiego Oka docierają w sezonie codziennie tysiące (przypadkowych) turystów.
II. Odpowiedzialność Ministra Środowiska
Szanowny Panie Ministrze,
zwracamy się do Pana w tej sprawie, ponieważ zgodnie z art. 9 ust. 1 ustawy z dnia 16 kwietnia 2004 r. minister właściwy do spraw środowiska sprawuje nadzór nad działalnością parków narodowych. Stan faktyczny opisywanej sprawy jednoznacznie wskazuje, że przedstawione drastyczne naruszenia przepisów o ochronie zwierząt dokonywane są w ramach działalności nie tylko tolerowanej, ale wręcz organizowanej i autoryzowanej przez Tatrzański Park Narodowy. W związku z tym prosimy o odpowiedź na następujące pytania:
1) czy jest Panu fakt dokonywanych od wielu lat i systematycznie naruszeń przepisów o ochronie zwierząt, do których dochodzi na terenie TPN w związku z przewozem osób do Morskiego Oka, którą to działalność organizuje TPN i czerpie z niej korzyści finansowe?
2) jeżeli fakty te nie są Panu znane, mimo dość znacznego nagłośnienia ich przez media, czy oznacza to nieskuteczność sprawowanego przez ministra nadzoru nad parkiem?
3) jakie działania Minister Środowiska podjął do tej pory w celu przeciwdziałania naruszania prawa na terenie i z udziałem nadzorowanej przez Pana jednostki, a jeżeli nie podjął żadnych – jaka jest tego przyczyna?
4) jakie działania Minister Środowiska zamierza podjąć od tej chwili, aby rozwiązać problem przejawiający się nie tylko w naruszaniu prawa, ale także naruszaniu podstawowych wartości humanitarnych i etycznych, których łamanie akurat na terenie i z udziałem instytucji, powołanej m.in. w celu „kształtowania właściwych postaw człowieka wobec przyrody” (art. 2 ust. 2 pkt 7 ustawy o ochronie przyrody) – budzić musi szczególny sprzeciw.
III.
Zgodnie z brzmieniem art.1 ustawy z dnia 21 sierpnia 1997 r. o ochronie zwierząt, “zwierzę, jako istota żyjąca, zdolna do odczuwania cierpienia, nie jest rzeczą. Człowiek jest mu winien poszanowanie, ochronę i opiekę”. Czy to prawo nie obowiązuje na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego?