Dnia 07.06.2009 wolontariusze Fundacji Viva! zatrzymali nieprawidłowy transport koni na terenie województwa pomorskiego.
Kiedy wracaliśmy z koncertu charytatywnego w Białym Borze natknęliśmy się na stacji benzynowej na małą ciężarówkę, która dziwnie się kołysała. Zajrzeliśmy do środka i cały optymizm jaki mieliśmy w sobie po koncercie zniknął…W niezabezpieczonym aucie znajdowały się dwa okaleczone, śmiertelnie wystraszone konie. Nie mielismy chwili do stracenia, ruszyliśmy za nimi, powiadamiając jednocześnie policję.
Kierowca natychmiast zorientował się, ze za nim podążamy i zaczął uciekać narażając na niebezpieczeństwo przewożone konie. Jego samochód nie spełniał wymogów rozporządzenia 1/2005
Dwa szlachetne konie 3-letni ogier i 4-letnia klacz przewożone były bez żadnej przegrody.
Konie nie miały się o co zaprzeć i w zakrętach i przewracały się i kładły na siebie. Boki samochodu nie były wzmocnione. Gołym okiem widać było dziury w deskach, w których mogła utknąć noga, któregoś z szamocących się koni.
Samochód nie posiadał rampy. Jedynym zabezpieczeniem, żeby konie nie wypadły w czasie jazdy były metalowe pręty. Ale w jaki sposób załadowano konie i jak zamierzano je rozładować spowrotem?
Przewoźnik jest miejscowym handlarzem koni, nie jest to więc pierwszy nieprawidłowy transport jakiego się dopuścił. Nie posiadał licencji na przewóz żywych zwierząt. Uznaliśmy, że dalszy transport tym autem, zagraża życiu koni i w eskorcie policji, pojechaliśmy je rozładować do pobliskiego gospodarstwa.
Wtedy dopiero mogliśmy bliżej przyjrzeć się obrażeniom, jakie odniosły konie.
Najbardziej poturbowała się klacz. Miała pokaleczone i spuchnięte nogi, oraz wyraźne ślady od bata. Horror się zaczął dopiero wtedy gdy podeszliśmy do niej z przodu. Włoski kantar tak bardzo werżnął jej się w pyszczek, robiąc ranę aż do kości, że zdejmowaliśmy go dosłownie z mięsem…
Przewoźnik został ukarany najwyższą taryfą mandatu. Obciążyliśmy go także za przyjazd weterynarza, który zdezynfekował rany. Konie pojechały do rzekomego nowego właściciela przystosowanym i bezpiecznym autem, które dojechało do nas po trzech godzinach. Na dalszy los tych koni niestety nie mamy wpływu…Złożymy także zawiadomienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa.
Dziękujemy patrolowi policji z Człuchowa za fachową pomoc i duże zaangażowanie podczas interwencji. Dziękujemy też organizatorom koncertu w Białym Borze, którzy dali z siebie wszystko, żeby ten drugi już „Finał Nie w moim imieniu” przyniósł pomoc cierpiącym koniom. Relacja z tego wielkiego wydarzenia już wkrótce!