Dla Karino już nikt nic nie zrobi, bo nikt go nie chce. Był potrzebny, gdy był zdrowy. Całe lato pracował w szkółce jeździeckiej. Woził dzieci od rana do wieczora, bo w sezonie trzeba zarobić. Konie odpoczną zimą. Ale na Karino właściciel ma inny plan.
Karino jeszcze kilka dni temu pracował i pewnie byłoby tak nadal, gdyby nie wypadek. Spłoszył się i wpadł w maszyny rolnicze. Niefortunny wypadek sprawił, że koń zerwał ścięgno. Nie będzie mógł już pracować. Nie będzie mógł zarabiać pieniędzy, a to oznacza, że jego czas w tej stajni dobiega końca. Tu nie ma prawa do zasłużonej emerytury. Według właściciela „koń, który nie zarabia – jest darmozjadem”. A jego nie stać na utrzymanie takiego “darmozjada”, dlatego pozbywa się go najszybciej, jak tylko można. Rzeźnia to wybawienie, tak twierdzi.
Dla handlarza nie ma znaczenia to, że Karino jest kontuzjowany. Najważniejsza jest jego waga. Im więcej waży, tym więcej na nim zarobi. I tak Karino po latach ciężkiej pracy pojedzie do ubojni koni w Rawiczu. Właściciel wycenił jego życie na 3200 złotych. Możemy go odkupić, ale nie chciał dać nam czasu na zorganizowanie zbiórki. Chce natychmiast sprzedać konia. Po długich negocjacjach i wpłacie 700 złotych zaliczki udało się go przekonać, aby dał nam czas do końca września.