Interwencja koło Szubina! Jechaliśmy pomóc koniowi! Na miejscu zastaliśmy również cierpienie człowieka!
Kilka dni temu dostaliśmy zgłoszenie. Koń w bardzo złym stanie, wychudzony, zaniedbany, właściciel nie opiekuje się nim od dawna. Jedziemy…
Wita nas wnuczka Pana Edwarda, właściciela konia. Prowadzi do dziadka ale uprzedza, że z dziadkiem jest źle. Jest po wylewie, ledwo się porusza, ma problem z mową, niedosłyszy. Prowadzi nas na zaplecze domu. Pan Edward wita nas grzecznie ale widzimy przerażenie w jego oczach. Domyśla się po co tu jesteśmy. Wie, że ludzie piszą na niego donosy, że nie dba o konia. Prowadzi nas do starej szopy choć każdy krok dla niego to problem. Obawiamy się widoku ale idziemy.
Ciemno, pod sufitem wiszą ogromne ilości pajęczyn. W rogu szopki stoi klacz staruszka Eliza. W ciemności świecą jej tylko oczy. Pan Edward resztkami sił chwyta za zgrzebło i czyści konia. Niepotrzebnie bo i tak serce pęka nam na kawałki. Ten człowiek potrzebuje pomocy tak jak i klacz staruszka .
Pan Edward ma 80 lat i teraz mieszka sam. Żona jest w szpitalu choruje na nowotwór. Dzieci Pana Edwarda mają swoje życie nie mogą zajmować się koniem.
Chcą aby dziadek sprzedał konia. Ale on wie gdzie trafi staruszka. Nikt jej nie kupi i nikt nie weźmie pod opiekę. Pan Edward jest świadomy, że nie daje rady. Ma problem z mową po wylewie ale łamanym głosem tłumaczy nam że spędził z nią 30 lat. Jeśli zabierzemy mu Elize on nie chce żyć. Ma łzy w oczach i patrzy na nas błagalnym i zrezygnowanym wzrokiem. Nie wiemy kogo bardziej nam żal. Ale wiemy, że tu trzeba działać! Klacz jest bardzo związana z Panem Edwardem. Przytula do niego głowę. Nie możemy ich rozdzielić! Choć przez lata pracy w Fundacji uodporniliśmy się na pewne rzeczy z tym nie moglibyśmy żyć. Pomoglibyśmy zwierzęciu ale skrzywdzilibyśmy człowieka.
Sprawę konsultujemy z Powiatowym Lekarzem Weterynarii. Zna sprawę i zna Pana Edwarda. Sugeruje, że odbiór konia odbije się na zdrowiu Pana Edwarda jak i klaczy, która spędziła tu 30 lat. Musimy pomóc jak najszybciej! Musimy pojechać tam jeszcze raz posprzątać i wybielić ścianę. Postawić chociaż prowizoryczny boks, żeby klacz nie stała na łańcuchu. Zapewnić klaczy opiekę weterynaryjną. Trzeba ją pilnie odrobaczyć, kupić paszę treściwą aby przybrała na wadze. Zamówić kowala i wyczyścić ją z odchodów. Zapowiadają mrozy, musimy więc się pośpieszyć. Obiecaliśmy tę pomoc! Pan Edward nie mógł uwierzyć, że nie zabieramy mu konia. Drżał mu głos w oczach stanę łzy. To było poruszające! Bo byliśmy na wielu interwencjach ale nigdy na takiej gdzie pękło nam serce na widok schorowanego człowieka i jego więzi z koniem . Zbliżają się Święta, to piękny czas. Stajemy się bardziej wrażliwi , pragniemy pomagać i dać od siebie odrobinę szczęścia tym którzy tego szczęścia nie mają. Mamy mało czasu ale POMOŻEMY! Uruchamiamy zbiórkę na pomoc dla klaczy Elizy i Pana Edwarda. Mamy ekipę chłopaków, którzy 10 grudnia mogą pojechać postawić boks i posprzątać. My zajmiemy się opieką weterynaryjną, kowalem i zakupem paszy. Niech te Święta będą dla nich choć odrobinę radośniejsze. Potrzebujemy około 2500 tys. złotych. Jeśli zbierzemy więcej dokupimy zapas siana dla Elizy. Liczymy na Waszą pomoc za którą jak zawsze jesteśmy bardzo wdzięczni