Ciężki dzień za nami. Wyjeżdżamy o 4 rano, przed nami prawie 500 km, docieramy na miejsce o 9. W lesie, na polanie zostajemy 3 konie. W rzeczywistości wyglądają dużo gorzej niż na zdjęciach, które przysłała nam anonimowa osoba. Dwa konie stoją uwiązane na łańcuchach, a obok biega luzem półtoraroczny źrebak. Podchodzimy i potwierdza się najgorszy scenariusz. Źrebak ma wrośnięty kantar w głowę, a pod szyją zwisa mu łańcuch. Jest niedożywiony, odwodniony, z ran sączy się ropa i krew, mimo tego podchodzi do nas, jest ufny, daje się głaskać jakby prosił o pomoc. Pozostałe konie są w lepszej kondycji, ale również niedożywione, odwodnione i zaniedbane. Wzywamy policję i powiatowego lekarza weterynarii, którzy potwierdzają że sytuacja jest poważna, a źrebak wymaga natychmiastowej pomocy weterynarza. W tym momencie zjawia się właściciel. Wpada w furie, jest agresywny, krzyczy i nam ubliża, a zły stan koni tłumaczy absurdalnymi wymówkami. W amoku chwyta źrebaka i uderza go w głowę łańcuchem. I już nikt nie ma wątpliwości, że konia trzeba zabrać. Wezwany przez nas weterynarz po zbadaniu źrebaka stwierdza, że trzeba pilnie opatrzyć i zdezyndekować rany i natychmiast zaszczepić na tężec. Zabieramy źrebaka, a dwa pozostałe konie warunkowo zostają u właściciela pod kontrolą powiatowego lekarza weterynarii.. Jeśli sytuacja nie poprawi się w ciągu kilku dni to ustaliliśmy, że powiatowy lekarz weterynarii wyda zgodę na odbiór pozostałych koni. Źrebak jest już pod naszą opieką czeka, go wielotygodniowe leczenie. Złożyliśmy zawiadomienie na komisariacie o prawdopodobnym popełnieniu przestępstwa dotyczącego znęcania nad zwierzętami.