Wandzia..
Przegraliśmy walkę o Wandzie.Niestety tak czasami bywa, że urzędnicy wydają wyroki nie na oprawców zwierząt a wyroki na zwierzęta.
Wandzie odebraliśmy latem 2018roku. Klacz stała uwiązana na krótkim łańcuchu,40 stopni w słońcu, bez wody i ani odrobiny cienia. Właściciel pojechał do pracy na kilka dni. Zaalarmowani przez sąsiadów udaliśmy się na miejsce, gdzie oprócz konia słaniającego się na nogach nikogo nie było. Zabraliśmy więc klacz do schroniska.Lekarz stwierdził, odwodnienie, podwyższony puls.Klacz miała otarcia od łańcucha a w ranach na których żerowały muchy, zalęgły się mady.Na domiar złego badanie USG wykazało 4 miesiąc ciąży.Po tygodniu własciciel zorientował się, że nie ma konia. Zażądał zwrotu klaczy. Złożyliśmy zawiadomienia,ale niestety po 5 miesiącach walki sprawa została umorzona.Odwołaliśmy się z decyzją ale ta również została umorzona. Musimy zwrócić klacz.Wiemy, że jak maluch się urodzi właściciel sprzeda go do rzeźni.Wandzia rodzi źrebaki co roku i wszystkie właściciel sprzedawał handlarzowi na ubój.Sprawdziliśmy to. Niestety dokumenty potwierdziły o czym dowiedzieliśmy się od sąsiadów.To co możemy teraz zrobić to odkupić Wandzie.Właściciel przystał na to ale chce zawrotną kwotę 10 tys zł. Niestety klacz jest tyle warta tym bardziej że za chwilę będzie się źrebić. Znaleźliśmy darczyńcę, który wpłacił połowę kwoty.
Wandzia na razie jest u nas, choć właściciel nachodzi nas codziennie i żąda zwrotu konia lub zapłaty.
Dogadaliśmy się, że wpłacimy połowę a resztę spłacimy do końca miesiąca.Nie wyobrażamy sobie zwrotu Wandzi.Mamy nadzieję, że pomożecie nam spłacić dług i klacz zostanie w naszym ośrodku, gdzie zapewnimy jej i maluchowi najlepszą opiekę.