„Młoda i piękna klacz – tak Arta jest prezentowana przez właściciela – może jeszcze cieszyć czyjeś oko. Tyle tylko, że nie moje”. Jest ujeżdżona, spokojna i lubi ludzi. Czasami tylko strzyże uszami, kiedy coś ją niepokoi. Ale to wszystko, co może o niej powiedzieć właściciel. Chce jak najszybciej pozbyć się konia, bo oprócz wyglądu, korzyści z niej nie ma żadnych.
A korzyść musi być, przecież darmozjada trzymać nie będzie! Arta woziła dzieci na swoim grzbiecie dzień w dzień, dopóki nie nabawiła się kontuzji. Nagle stała się nierobem, niepotrzebnym balastem.
W ostatnim czasie wędrowała od stajni do stajni. Właściciel dzierżawił ją jeźdźcom jak zabawkę, z nadzieją, że jeszcze od czasu do czasu ktoś na niej pojeździ. On zgarnie parę groszy i konia nie musi utrzymywać. Ale Arta wracała, bo gdy tylko ktoś na nią wsiadał, ból się pogłębiał. Potrzebna była operacja. A to już za wiele. W takich sytuacjach sprawdza się handlarz. To szybkie transakcje. Podjeżdża, pakuje konia, płaci i odjeżdża. Dokąd? Wiadomo…
Arta jest bardzo ufna. Daje się głaskać i dotykać pomimo tego, że jesteśmy obcy. Wiemy jak wyglądają transporty zwierząt. Jak bardzo się boją. Zapach śmierci czują już kiedy wchodzą na przyczepę handlarza. Nie raz byliśmy świadkami takich scen na targach koni. Czasami strach paraliżuje je tak bardzo, że nie są w stanie zrobić kroku do przodu. Ale handlarz wie jak zwierzę „przekonać”. Taki los czeka Artę, choć zasłużyła na więcej. Zasłużyła na życie! Ale o tym zawsze decyduje człowiek. Chcemy ją odkupić, choć mamy niewiele czasu. Tylko do końca miesiąca i ani dnia dłużej. Zapłacimy 3400 złotych i możemy zabrać konia. „Inaczej idzie na hak” – kończy rozmowę właściciel. Wpłaciliśmy zaliczkę i podpisaliśmy umowę zabezpieczającą przed sprzedażą konia. Wierzymy, że jak zawsze mamy w Was wsparcie. Dlatego nie wahaliśmy się przed tą decyzją ani chwili.