Ranek dopiero się budzi, ale my już od jakiegoś czasu jesteśmy na targu w Skaryszewie. Jak co roku – konie są tu od wielu godzin. Czekają. Czekają na sprzedaż, załadunek, ostatnią drogę…
Jak zwykle są już zmęczone – a przed nimi jeszcze przecież tak wiele godzin stania na targu i ostatecznego transportu do rzeźni… To niebywałe, ile muszą przeżyć.Są spocone, zestresowane, przerażone. Jak widać – wiązane są do samochodów, mimo że to zabronione ; są nierozładowywane ze środków transportu, mimo że to zabronione ; mają niekorygowane kopyta, co przecież sprawia im ogromny dyskomfort Święto koni? Czy na pewno?!
My możemy się bać razem z nimi, być w szoku, smucić się – ale to nie my przecież za kilka godzin ruszymy w stłoczeniu w podróż, z której się nie wraca. Jesteśmy tu z nimi.Rany, otarcia, krew. Właśnie tym karmi się święto koni według Skaryszewa… Słychać zdezorientowane rżenie koni, nierówne uderzanie ich kopyt o bruk ulicy, śmiechy pijanych handlarzy… Konie wciąż czekają. Przecież trzeba poświętować, pobawić się, potargować, odstać swoje, pogadać i napić się z tym i tamtym… a konie? To tylko towar, milczący dodatek, rzecz którą tu na święcie koni się handluje. Jesteśmy w Skaryszewie, tu każdy – zupełnie za darmo – może obejrzeć przedsionek piekła.
Przeczytaj artykuł w Gazecie Wyborczej
http://wyborcza.pl/1,91446,17470552,Mazowieckie_Skaryszewski_Jarmark_Konski_pod_lupa_obroncow.html
http://www.ratujzwierzeta.pl/