Staruszka Jordanka całe życie przepracowała w szkółce jeździeckiej. Prawie 20 lat woziła ludzi. Zawsze posłuszna, zrównoważona i bardzo mądra. Służyła tak do dnia, kiedy jej nogi
odmówiły posłuszeństwa. Wtedy postanowili ją sprzedać. Klacz dostała leki przeciwbólowe i odpoczęła – skutecznie zamaskowano jej niedyspozycję. Kiedy przyjechał zainteresowany kupiec, Jordanka prezentowała się dobrze i nie kulała. Nabywca potrzebował konia do jazdy. Szybko okazało się, że zdrowie już jej nie pozwala nosić siodła i przyjąć jeźdźca. Prawda wyszła na jaw.
Nowy właściciel nie ma konia do jazdy i, jak twierdzi, został z “kulą u nogi”. Klacz generuje koszty, a o
konnych przejażdżkach nie ma mowy. Postanowił sprzedać niefortunny nabytek. Nie jest z nią związany. Miał ją w stajni zbyt krótko, by wytworzyła się więź. Chce ją szybko sprzedać, żeby klacz nie generowała kosztów, a przede wszystkim chce pozbyć się kłopotu.
Jordankę kupi handlarz. Wywiezie do rzeźni. Właściciela nie obchodzi jej los. Wie o tym, że klacz pojedzie do rzeźni, ale to go nie interesuje. A handlarz kupi chętnie, sprzeda na mięso i nieźle zarobi. Nikt nie myśli o tym, ile ta klacz zrobiła dla ludzi. Tyle lat im służyła! Pieniądze są najważniejsze.
Postanowiliśmy odkupić Jordankę, choć czasu jest niewiele. Nowy właściciel nie chce czekać na
zapłatę. Udało się wynegocjować czas do 3 września. Chce za nią 3500 złotych. To nie jest mała kwota za starego konia. Ale o niższej cenie nie chce słyszeć. Mimo wszystko postanowiliśmy ją
odkupić. Nie zasłużyła na taki los! Mamy nadzieję, że razem ocalimy jej życie.