Sytuacja w której się znaleźliśmy jest dramatyczna. Błagamy Was o pomoc ponieważ nadszedł czas, kiedy przestaliśmy być optymistami. Nie dajemy rady dźwignąć kosztów, którymi jesteśmy obciążeni. Do tej pory udawało nam się prowadzić nasze ośrodki dla zwierząt pomimo przeciwności losu. Zaczęło się od covidu, ale wtedy nie myśleliśmy jeszcze, że po drodze czekają nas inne „niespodzianki”. Wojna na wschodzie, inflacja i brak wsparcia ze strony instytucji rządowych okazała się dla nas katastrofą.
Każdy dzień jest coraz trudniejszy i odbiera nam siły do działania. Przyszedł czas kiedy zastanawiamy się czy kupić siano dla koni czy bardzo potrzebne leki. Ta dramatyczna sytuacja sprawia, że tracimy nadzieję, że dźwigniemy ciężar pomagania zwierzętom. Nie wiemy co robić bo możliwości jest niewiele. Ostatni rok to ciągła huśtawka. Mimo to walczyliśmy. Walczyliśmy wytrwale bo cel był szczytny. Zawsze byliśmy gotowi pomagać, gdy działa się krzywda zwierzętom. Ponad 20 lat ciężkiej pracy dziś „wisi na włosku”. Pomogliśmy setkom zwierząt z czego jesteśmy bardzo dumni. I nadal jesteśmy gotowi to robić, ale jesteśmy wyczerpani problemami. Po raz pierwszy od lat tracimy nadzieję, że dźwigniemy ten ciężar. Ciężar odpowiedzialności za zwierzęta, które mamy pod opieką. Ostatnie dni to nieustanne zmartwienia i pytania co będzie dalej… Każdy dzień to lęk, że to co budowaliśmy przez tyle lat może się nagle rozpaść. I pytanie co stanie się z naszymi końmi. My nie możemy tak po prostu odejść, zmienić pracy. My musimy zostać z nimi na zawsze. Jesteśmy odpowiedzialni za życie tych zwierząt, które uratowaliśmy przed śmiercią i którym jesteśmy winni opiekę. Płacimy za to wysoką cenę. Stres jaki teraz nam towarzyszy wpływa na zdrowie, które przecież jest potrzebne, żeby mieć siłę rano wstać i zająć się stadem. Wydawało nam się, że już nic nas nie zaskoczy, a wieloletnie doświadczenia wzlotów i upadków już nas zahartowały.
I nagle jednego dnia diagnoza 6 przebadanych koni jest jak przysłowiowy „gwóźdź do trumny”. Tym razem nie dźwigniemy zobowiązań. Nigdy nie czuliśmy tak ogromnego smutku i bezradności. Zaczęło się niewinnie. Zauważyliśmy, że kilka koni chudnie, są apatyczne i jedzą coraz mniej, mają załzawione oczy. Myśleliśmy, że to zmiana aury ma na nie taki wpływ. Czasami jesienią tak bywa. Ale nie dawało nam to spokoju i czuliśmy, że dzieje się coś złego. Wezwaliśmy lekarza weterynarii, który podzielił nasze podejrzenia i zalecił gastroskopie. Wytypowaliśmy 10 koni, których stan zdrowia nas zaniepokoił. Koszt
gastroskopii to 600 zł za konia. Dla nas to bardzo duża kwota, ale nie mieliśmy wyjścia – zdrowie naszych zwierząt jest najważniejsze. Czekaliśmy z nadzieją, że wszystko będzie dobrze, że nawet jeśli wyjdą zmiany chorobowe to sobie poradzimy. Niestety dziś nie jesteśmy już takimi optymistami. Diagnoza była jak „grom z nieba”. Sześć koni ma ciężkie owrzodzenie żołądka, w tym u dwóch koni zdiagnozowano dodatkowo siedlisko larw gzów w żołądku. Wrzody żołądka u koni to bardzo częste przypadki. Niestety leczenie jest tak kosztowne, że nie wszyscy decydują się na leczenie farmakologiczne.
Innego sposobu leczenia niestety nie ma. To jedyna szansa aby zwierzę nie umarło w cierpieniu.
Kasia, Huragan, Dakar, Jordan, Toga, Iwan. Kiedyś uratowaliśmy im życie bo miały jechać na ubój. Wszystkie oprócz Iwana są z nami ponad 10 lat. Huragan dodatkowo choruje na COPD. Dwa razy ratowaliśmy go, kiedy miał atak duszności. Codziennie inhalujemy jego chore płuca. Toga ma 28 lat, jest jak
matka w stadzie. To ona nim dowodzi. Dakar trafił do nas znerwicowany, wyobcowany, nieufny. To koń który bał się wszystkiego i wszystkich. Teraz nam ufa ale to była długa droga. Zaznał krzywd z których nigdy do
końca się nie wyleczył. Jordan to najbardziej smutny koń w stadzie. Kiedy 4 lata temu odeszła jego towarzyszka życia Ipomea popadł w depresję. Konie tak jak ludzie chorują na tę ciężką chorobę jaką jest depresja. I choć wydaje się to nie możliwe to bywa ona nawet przyczyną zgonów u koni.
Kasia urodziła źrebaczka chwilę po tym jak wykupiliśmy ją z transportu śmierci. Iwan ma w swoim życiu prawdziwego pecha – choruje odkąd trafił pod naszą opiekę. Dbamy o niego najlepiej jak potrafimy. Traciliśmy go już kilka razy.
Wrzody żołądka często spowodowane są stresem u koni. Te które mają traumatyczne przeżycia są wyjątkowo na to narażone.
Dziś zastanawiamy się co będzie dalej? Nie stać nas na tak kosztowne leczenie, które jest konieczne aby mogły żyć. Koszt leczenia jest tak horrendalny, że nie wiemy co robić. Nie możemy wybierać między zakupem siana czy zakupem leków bo to niemożliwe. Koszt leczenia wszystkich koni to prawie 18 tys. złotych. Do tego mamy do opłacenia fakturę za gastroskopię. Weterynarz zgodził się poczekać, ale leczenie nie może czekać. Zamówiliśmy leki, ale nie jesteśmy w stanie na dzień dzisiejszy opłacić faktury. Dlatego dziś bardzo prosimy Państwa o pomoc dla nich. Bez tych leków nie wyzdrowieją a ich stan będzie coraz gorszy.
Zdajemy sobie sprawę, że teraz czas jest trudny dla wszystkich dlatego tak trudno jest prosić o pomoc. Możemy się odwdzięczyć naszą opieką i troską o konie, które razem z nami ratowaliście. Niestety nie jesteśmy w
stanie zrobić nic więcej bo nie dysponujemy takimi środkami. Próbowaliśmy uzyskać pomoc od instytucji Państwowych, ale niestety na pomoc dla zwierząt nie ma środków. Zostaliśmy więc z tymi problemami sami, z nadzieją, że Państwo wesprzecie nas w tej kryzysowej sytuacji i jak najszybciej zakupimy choć część leków. Za każdą pomoc będziemy bardzo wdzięczni!