Badania 2013
Badania przesiewowe w sierpniu 2013 przeprowadzili: lek. wet. Paweł Golonka, reprezentujący organizacje ochrony zwierząt i lek. wet. Marek Tischner, reprezentujący furmanów i jednocześnie TPN (co już samo w sobie budzi poważne wątpliwości). Badania miały zostać przeprowadzone na 1 z 3 grup koni, pracujących na trasie. Tak się jednak nie stało. 13 sierpnia przebadano konie wybrane przezKomisja ds. badania koni w Morskim Oku w 2012 roku miała podjąć szereg ważnych ustaleń, związanych między innymi z określeniem minimalnego wieku koni oraz dobowego rozkładu czasu pracy koni czy liczby dni w miesiącu, w których koń może pracować na drodze do Morskiego Oka. Niestety, po zapoznaniu się z całością dokumentacji udostępnionej przez eksperta TPN Macieja Jackowskiego oraz weterynarza badającego konie, Marka Tischnera, widać było, że odpowiedzialnie takich decyzji na bazie otrzymanej dokumentacji nadal podjąć nie można było, bo nie było do tego podstaw ‐ choćby poprawnie i rzetelnie udokumentowanych oszacowań wysiłku, do jakiego zmuszane były w tamtym czasie zwierzęta pracujące na trasie do Morskiego Oka.
Uwagi do dokumentacji dostarczonej przez dr Jackowskiego, zatrudnionego wówczas przez TPN i opracowania „Uwagi dot. badania koni pracujących w pojazdach fiakierskich przewożących turystów na trasie Palenica Białczańska–Włosienica przeprowadzonego w 2012 roku” z dnia 17.07.2012:
-
Maciej Jackowski jako ekspert został wybrany przez TPN odgórnie i przedstawiony jako pracownik naukowy uczelni z Rzeszowa. Tymczasem, jak się szybko okazało, w tamtym czasie już na tej uczelni nie pracował. To oczywiście nie miało wpływu na jakość jego pracy, niemniej organizacje ochrony zwierząt miały poważne zastrzeżenia co do bezstronności tego eksperta. W swoich wcześniejszych opracowaniach odnoszących się do warunków pracy koni poruszał on bowiem wątki dotyczące ochrony wizerunku fiakrów czy TPN czy organizowania konkursów powożenia (samemu będąc sędzią na zawodach hippicznych czy nawet kumoterkach). Bezstronny ekspert w opinii organizacji pozarządowych winien odnosić się wyłącznie do zagadnień dobrostanu zwierząt, a nie poruszać zagadnienia związane z wizerunkiem stron konfliktu. Dodatkowo ekspert ten był autorem opinii na temat pracy koni na trasie do Morskiego Oka, zawierających kardynalne błędy, w wyniku których doszło do zaniżenia wartości sił pociągowych, jakie wydatkują zwierzęta na trasie Palenica –Włosienica.
-
Podczas badań w 2012 roku ekspert ten miał nadzorować przebieg badań (sic!). Maciej Jackowski powoływał się przy tym na zgodność badań z zasadami prób dzielności młodych koni, badań wysiłkowych koni sportowych, oceną użytkową koni pracujących. Jednak w opinii organizacji ochrony zwierząt ani Maciej Jackowski, ani nikt inny, nie przeprowadzał w Morskim Oku w 2012 roku oceny dzielności koni młodych, ani nie nadzorował badań koni sportowych. Wykonano wówczas tylko i wyłącznie badania wysiłkowe koni pracujących na trasie. Natomiast udział w pracach Komisji Macieja Jackowskiego polegał tylko i wyłącznie na byciu obserwatorem, którego zadaniem było odniesienie się do warunków pracy koni.
-
W żadnej mierze Maciej Jackowski, z wykształcenia zootechnik, nie uczestniczył w ocenie kondycji zwierząt, gdyż to zadanie realizował wyłącznie lekarz weterynarii.
-
Maciej Jackowski, poza kilkoma uwagami natury ogólnej związanymi na przykład z estetyką uprzęży, zamianą karmiaków na worki z materiałów naturalnych czy wyglądu wozów, nie wniósł niczego do oceny wymiaru pracy, jaką wykonują na trasie do Morskiego Oka konie. W tym właśnie zakresie miał być niezależnym i bezstronnym ekspertem. Tymczasem już przygotowując ekspertyzę datowaną na 12 lutego 2012 roku powielił błędy, jakie popełnił w innej swojej ekspertyzie z listopada 2009 roku. Na podstawie błędnych wyliczeń wyciągnął nieprawdziwe wnioski, co podważało zaufanie do niego jako znawcy problematyki.
-
Liczba koni, jaką według Macieja Jackowskiego przebadano w 2012 zasadniczo różni się od liczby koni, jaką przedstawiono w opracowaniu TPN w lipcu 2012 roku i była nie do zweryfikowania. Poza dniami 21 i 22 maja, w których liczba przebadanych koni (42, 62) odnotowana przez Macieja Jackowskiego oraz przedstawicieli organizacji pozarządowych była dokładnie taka sama, reszta danych była niewiadomą z powodu uniemożliwienia przedstawicielowi organizacji ochrony zwierząt sporządzania notatek o numerach paszportów badanych zwierząt. Decyzję o odmowie udostępnienia członkowi Komisji z ramienia organizacji pozarządowych, Beacie Czerskiej, numerów paszportów przebadanych koni podjął pracownik TPN Łukasz Janczy w dniu 22.06.2012 roku. Decyzja ta była niezrozumiała także dlatego, że równocześnie swobodny dostęp do tych danych miały dwie studentki Akademii Rolniczej w Krakowie oraz wolontariusze TPN. W tym dniu, wedle Macieja Jackowskiego przebadano aż 104 konie. Z kolei w opracowaniu lek. wet. Marka Tischnera pojawiła się tylko liczba szacunkowa przebadanych zwierząt, ok. 300. W tej sytuacji jedyna osoba, która miała wgląd w paszporty też nie podawała szczegółowych danych ile koni przebadała. To zdaniem organizacji biorących wówczas udział w badaniach koni stanowiło przesłankę do podważenia całości prac Komisji w 2012 roku, gdyż niemożliwe było nawet określenie liczby przebadanych koni, nie mówiąc nawet o rozróżnieniu które konie przebadano i jakie były wyniki tych badań.
-
Obserwacje ras koni dokonane przez Macieja Jackowskiego nie znalazły potwierdzenia w ich paszportach – poza nielicznymi wyjątkami zwierzęta miały w paszportach wpisane NN w zakresie pochodzenia.
-
Maciej Jackowski próbował wówczas przeforsować wprowadzenie niekorzystnych dla koni zmian w systemie ich pracy.
-
Maciej Jackowski w raporcie z badań praktycznie w ogóle nie odniósł się do warunków pracy koni, poza powoływaniem się na własną, fałszywą „ekspertyzę”, natomiast dużo miejsca w swej pracy poświęcił działaniom marketingowym i sugerowaniu dalszej współpracy z TPN w zakresie szkoleń czy opracowywania materiałów „propagandowych”. To czyniło go bardziej lobbystą, niż niezależnym rzeczoznawcą, który miałby oceniać warunki pracy koni w Morskim Oku.
Raport z badań prowadzonych w 2012 przedstawił również lek. wet. Marek Tischner, do dziś pracujący na zlecenie furmanów. Raport ten został opublikowany w czasopiśmie branżowym Konie i Rumaki pod wiele mówiącym tytułem „Chrońmy konie i wspaniałą tradycję”. Poniżej prezentujemy analizę zawartych w nim tez:
-
Znaczna część opracowania dotyczy warunków pracy koni na Rynku Głównym w Krakowie, które w żaden sposób nie są związane z warunkami pracy koni na trasie do Morskiego Oka. Jedynym łącznikiem obu jakże różnych miejsc i odmiennych warunków pracy koni są osoby ekspertów, dopuszczających konie do pracy i współpracujących z władzami regulującymi transport konny: lek. wet. Marek Tischner oraz zootechnik Maciej Jackowski. W treści raportu lek. wet. Marka Tischnera podsumowującego badania wysiłkowe koni pracujących na trasie do Morskiego Oka pojawiają się oceny i szczegółowe opisy pracy koni dorożkarskich z Krakowa, których specyfika pracy jest inna, co w efekcie zaciemnia obraz pracy koni z Morskiego Oka. Jednak skoro takie porównania zostały przedstawione, to należy zauważyć, że już w 2012 roku można było wyciągnąć wniosek, że znacząco zaniżona jest masa wozów z trasy do Morskiego Oka wobec dorożki z krakowskiego Rynku. Wagę krakowskiej dorożki (przeznaczonej dla 2 powożących + 4 pasażerów) Marek Tischner szacował wówczas na 700 kg (choć dziś już wiemy, że z danych KTOZ wynika, że „karoca” ważyła ok. 1,5 tony), a tymczasem góralski wóz konny przez eksperta Jackowskiego został oszacowany na jedynie 500 kg.
-
Badania krwi nie wpływały na ocenę zdolności do pracy (nie były znane przed wydaniem tej oceny), zatem de facto nie odegrały istotnej roli przy ocenie stanu zdrowia koni na potrzeby dopuszczenia zwierząt do pracy. Dodatkowo nie były one wykonywane u wszystkich zwierząt, a jedynie u niektórych, więc nie mogą odzwierciedlać stanu zdrowia wszystkich zwierzat użytkowanych na trasie do Morskiego Oka. W opracowaniu Marka Tischnera nie został określony odsetek koni nowych i pracujących w poprzednich sezonach w Morskim Oku, od których została pobrana krew ani też nie została przedstawiona dokumentacja dotycząca uzyskanych wyników krwi.
-
Nie była wykonywana podstawowa ocena stanu zdrowia konia, w tym ocena ruchu. Stąd wyniknęły rozbieżności w ocenie stanu narządu ruchu u 6 koni, u których w 2011 roku stwierdzono choroby przewlekłe układu ruchu, a w 2012 chorób takich nie stwierdzono.
-
Nie można na przykładzie jednego konia wyciągać wniosków co do wytrenowania całej populacji. Opracowanie Marka Tischnera nie zawiera wykresów tętna w funkcji czasu u wszystkich koni, które miały założone urządzenie rejestrujące. Zarówno na pierwszym, jak i na drugim wykresie, powrót po wysiłku do wartości tętna średniego z postoju (zmierzonego na Palenicy Białczańskiej i aproksymowanego na wykresie do wartości średniej) odbywał się w czasie dłuższym niż 10 minut ( wykres nr 1 ok. 24 minuty a w przypadku wykresu nr 2 po około 20 minutach). Dokładność odczytu wykresów przedstawionych w tej skali jest jednak niewielka, tak więc mogą one służyć jedynie celom poglądowym. Dodatkowo nie odnotowano na wykresie liczby osób, które były przewożone oraz wagi pasażerów i wozu, przez co wyniki pomiaru nie mogą być uogólniane do całej populacji koni we wszystkich przypadkach pracy. Wiadomo, że obciążenie jest tu kluczowym czynnikiem, który prowadzi do przeciążenia koni pracą. Jeśli nie wiemy z jakim konkretnie obciążeniem zwierzęta opomiarowane pulsometrem pokonały trasę – nie możemy w żaden sposób zinterpretować otrzymanego wyniku.
-
Opłatę za badania koni pokrywali furmani, zatem jedyny lekarz weterynarii uczestniczący w przedsezonowych badaniach koni został niejako „związany finansowo” z właścicielami badanych zwierząt.
-
Pomiarów tętna i oddechu wysiłkowego dokonywano po co najmniej 10 minutach ( i więcej) od momentu przybycia zaprzęgów na Włosienicę. Weterynarz nie osłuchiwał serca badanym zwierzętom wiec nie był w stanie usłyszeć m.in. występujących arytmii w pracy serca. Na przykład u konia Lemon w 2011 roku zdiagnozowano arytmię, a w 2012 roku przeszedł badania bez osłuchiwania serca, co nie pozwalało na pełną ocenę jego stanu zdrowia i ocenę przydatności do pracy.
-
Weterynarz nie oglądał koni w ruchu, czyli nie zostały zdiagnozowane schorzenia układu ruchu.
-
Obaj panowie, czyli weterynarz oraz zootechnik bagatelizowali możliwość odczuwania bólu w związku z deformacjami kopyt i stawów.
-
W wielu przypadkach konie, u których w 2011 roku zdiagnozowano liczne choroby, badania 2012 roku przeszły bez uwag.
TPN do dziś nie opublikował żadnych raportów weterynaryjnych z badań w 2012 roku. fiakrów, czyli prawdopodobnie te będące w najlepszej kondycji i zdrowe z punktu widzenia układu ruchu.
Przyjęto sposób badania powszechnie stosowany podczas rozgrywania zawodów zaprzęgowych FEI (Międzynarodowej Federacji Jeździeckiej) przed startem do odcinka C maratonu. Badano tętno, oddechy oraz stopień odwodnienia zaraz po przybyciu na górę oraz tętno i oddechy po dziesięciominutowym odpoczynku. Dodatkowo od koni pobierano krew do badania poziomu Kinazy Kreatyninowej (CK) – enzymu określającego stopień „zmęczenia” mięśni szkieletowych i mięśnia sercowego. W dniu badania temperatura powietrza wynosiła 20 – 23 º C. Badania objęły 98 koni.
„Zastrzeżenia budzi fakt przedstawienia do badań wybranych koni z wszystkich trzech grup. Według harmonogramu w dniu badania powinny pracować konie z grupy II, natomiast uczestniczenie w badaniach koni z wszystkich trzech grup budzi podejrzenia, co do możliwości manipulacji i podstawienia do badań wybranych zwierząt. Dla przejrzystości oceny dużo lepiej byłoby , gdyby badane były konie z jednej grupy” – mówił wówczas lek. wet. Paweł Golonka.
W badaniach stwierdzono wyraźne nieprawidłowości u 14 koni, co daje w stosunku do przebadanych 98 koni 14,3 % populacji. Najczęstszymi problemami były:
– zbyt wysokie tętno i ilość oddechów,
– uszkodzenia ścięgien,
– rany tylnych kończyn w okolicy pęciny,
– deformacje i obrzęki okolicy śródręcza,
– arytmia serca.
U dwóch koni poziom CK znacznie przekroczył normę, co wiąże się ryzykiem ciężkiego uszkodzenia mięśni szkieletowych i mięśnia sercowego.
„Wyniki u badanych koni są podobne, jak u koni zaprzęgowych po maratonie, przy czym zwierzęta na drodze do Morskiego Oka pracują o wiele ciężej niż konie sportowe, bo przede wszystkim dłużej i najprawdopodobniej bez wystarczająco długich odpoczynków. Może to w perspektywie wielomiesięcznej prowadzić do bardzo poważnych schorzeń, jak na przykład rozstrzeń mięśnia sercowego (przerost prawej komory serca). Ta zaś manifestuje się klinicznie niezdolnością do pracy, szybkim męczeniem się konia, a w pojedynczych przypadkach prowadzi nawet do nagłego padnięcia podczas wysiłku” – komentował wyniki lek. wet. Paweł Golonka.
Należy tu podkreślić, że konie zostały przebadane wcześniej w czerwcu i wtedy były zdrowe. Wątpliwości budzi zatem fakt, dlaczego po dwóch miesiącach 14,3 % z nich cierpiało na różnego rodzaju schorzenia. TTOnZ podkreślał wtedy, że uzyskane wyniki, z uwagi na sposób wyboru zwierząt, nie były reprezentatywne dla całej populacji 304 koni pracujących na trasie do Morskiego Oka.
W dniu 13.08.2013 udało się przebadać zaledwie 98 zwierząt, okazanych do badania na zasadzie wyboru nielosowego (z trzystu koni), a taka próba w badaniach ilościowych jest zbyt mała. Organizacje ochrony zwierząt apelowały wówczas do TPN o konieczności przebadania jeszcze we wrześniu wszystkich pozostałych koni. Dopiero takie badanie pozwoliłoby na wysnuwanie jakichkolwiek wniosków co do zdrowia populacji, ale tylko w dniu badania. Badania takie, prowadzone jednorazowo w ciągu całego roku nie pozwalają bowiem na wysnuwanie wniosków na temat wpływu ciężkiej pracy na konie.