Badania koni
Tatrzański Park Narodowy od lat zasłania się wynikami badań weterynaryjnych koni z Morskiego Oka, legitymizując nimi regulamin. Tymczasem nawet kiedy konie wiozły 14 osób – wyniki weterynaryjne były dobre. Działo się tak z różnych przyczyn. Są wśród nich błędny system badań, brak analizy tętna i oddechu wysiłkowego i spoczynkowego, badanie tylko wybranej grupy koni czy wreszcie – brak rzetelnych badań ortopedycznych, które rokrocznie utrudnia sam TPN.
Nieprawdą jest z pewnością, że na podstawie corocznych badań weterynaryjnych koni z Morskiego Oka można wnioskować, że do znęcania się nad zwierzętami poprzez przeciążanie ich nadmiernym ładunkiem nie dochodzi. Do 2016 r. włącznie, komisja weterynaryjna badała konie w zakresie parametrów oddechowych i pracy serca, czyli parametrów wydolnościowych, na podstawie których nie można w żaden sposób wnioskować czy do znęcania się dochodzi, ponieważ w planie badań nie były notowane ani czasy przejazdów, czasy wykonywania badania oraz ilość osób na wozie podczas próby wysiłkowej. Nadto ocena kondycji konia poza rokiem 2011 aż do 2015 roku nie uwzględniała w ogóle badania narządu ruchu.
Dopiero w 2015 r. na wniosek Fundacji Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt Viva! przeprowadzono po raz pierwszy minimalne badania ortopedyczne, polegające na badaniu palpacyjnym nóg koni i na wykonywaniu zdjęcie RTG koni, u których w badaniu dotykowym wykryto nieprawidłowości. Tymczasem Fundacja Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt – Viva! wnioskowała o przeprowadzenie kompleksowych badań ortopedycznych, włącznie z badaniem koni na lonży i próbach zginaniowych. Wykonania takiego badania TPN odmówił. Dopiero w takim badaniu możliwa jest wysoka wykrywalność kulawizn i innych schorzeń narządu ruchu.
W 2015 r. na trzech członków komisji weterynaryjnej, dwóch specjalistów jest bezpośrednio związanych z furmanami – jeden to lekarz weterynarii Marek Tischner, opłacany przez furmanów, drugim zaś, pozornie niezależnym ekspertem jest Ryszard Kolstrung, którego publikacje wielokrotnie wskazywały na jednoznaczne poparcie dla tej formy transportu. Z tych względów wyniki badań nie mogą być obiektywne i obrazować rzeczywistej skali chorób i schorzeń koni. Dla przykładu, lek. wet. Tischner wykonywał badania wysiłkowe koni po 20 minutach od ich wejścia na górę, podczas gdy, zgodnie ze sztuką, takie badanie powinno być wykonane najpóźniej 5 minut po wysiłku. Znajdujący się na tym samym stanowisku badawczym Ryszard Kolstrung, obserwujący przebieg badań, przez trzy dni nie dostrzegł tych nieprawidłowości – nie zawarł uwag do protokołu. Podczas badań w listopadzie 2015 r. lek. wet. Bożena Latocha (lekarz wskazany przez organizacje społeczne) zgłosiła wniosek o przebadanie koni, u których stwierdzono urazy ortopedyczne w badaniu w czerwcu 2015 r., a które nie zostały odsunięte od pracy. Pozostali członkowie komisji nie wyrazili na to zgody, choć zachodziła obawa, że stan zwierząt chorych mógł po 2 miesiącach pracy się pogorszyć.
Głosowanie w komisji odbywa się większością głosów, w związku z czym jedyny lekarz weterynarii wskazany przez organizacje społeczne nie ma szans na wycofanie koni chorych. W niektórych protokołach jako dodatkowy członek komisji widnieje Maciej Jackowski, będący przedstawicielem furmanów, co jest niezgodne z regulaminem i wpływa na ostateczne decyzje komisji.
Twierdzenia o badaniach nie potwierdzających znęcania się nad zwierzętami pracującymi na trasie do Morskiego Oka, powtarzane zarówno przez furmanów, jak i przez TPN, jest fałszywe. Na podstawie tych badań nie da się takiego twierdzenia wysnuć. Badania prowadzone są tylko raz w roku przed sezonem letnim, podczas którego ruch na trasie jest najbardziej intensywny, przy wymianie koni rzędu ok. 20% rocznie. Grupa reprezentatywna 230 koni „rozjeżdża się” po dwóch latach. Około połowa koni wycofywanych ubijana jest w rzeźniach od razu, a te wykupione przez organizacje ochrony zwierząt są w złym stanie (koń Awans, koń Jawor). Konie dopuszczane do pracy przez komisję weterynaryjną często pracują z poważnymi chorobami – koń Jawor, dopuszczony do pracy z arytmią. Mimo zgłaszania przez lekarzy weterynarii potrzeby badania aparatu ruchu – takie badania nigdy w pełny sposób nie były prowadzone, chociaż komisja do pracy dopuszczała konie nawet 3 i 4-letnie, dla których praca na twardym, asfaltowym i nierównym podłożu, w kłusie i przy kuciu podkowami hacelowymi jest szczególnie szkodliwa.
Furmani i TPN jednym głosem twierdzą, że komisja dopuszczająca konie do pracy nie stwierdziła znęcania się nad końmi poprzez przeciążanie ich nadmiernym ładunkiem. Nie jest to jednak prawdą, bowiem komisja w ogóle NIGDY nie wypowiadała się w tym temacie.
Już w 2014 roku lekarz weterynarii badający konie z Morskiego Oka, Paweł Golonka, pisał w raporcie:
„ … konie nie są badane w kłusie, w związku z tym nie można wyciągać bez badania indywidualnego żadnych wniosków, co do możliwości pracy”.
Taką samą uwagę zawarła w swoim raporcie z badań w listopadzie 2015 lek.wet. Bożena Latocha:
„Nie była oceniana kulawizna ze względu na brak możliwości przeprowadzenia rzetelnego badania ortopedycznego”.
O tym, że badania ortopedyczne są niezbędne świadczą wyniki badań koni z 2015 roku. Zgodnie z raportem lekarza weterynarii Ludmiły Strypikowskiej przebadano wówczas w dwóch turach 294 konie. Stan zaledwie 173 koni nie budził zastrzeżeń. Koni ze zmianami w aparacie ruchu było 49, z innymi zmianami – 62. Ponieważ co do zasady- problemy ortopedyczne u koni lubią się odnawiać i takie konie należy odstawić do innej, lżejszej pracy . Tymczasem komisja odmawiała nawet wykonywania badan ortopedycznych raz w roku, nie mówiąc o stałym nadzorze nad końmi u których wykryto tego typu schorzenia, głownie o charakterze przeciążeniowym nóg przednich (SL).
Prof. dr in. T. Nowacki, specjalista nauk agrotechnicznych i wieloletni wykładowca SGGW oraz członek PAN twierdził, że: „Zmuszanie konia do zbyt intensywnej pracy powoduje jego przemęczenie, a po dłuższym okresie takiego przemęczenia koń traci zdolność do pracy nawet przy bardzo dobrym odżywieniu”. Nigdy jednak, mimo wielokrotnych wezwań organizacji ochrony zwierząt, TPN nie zgodził się na wykonywanie kompleksowych badań weterynaryjnych po sezonie, które to badania pozwoliłyby na porównanie stanu zwierząt przed okresem wzmożonej ilości pracy i po nim.
Pierwsze oficjalne badania weterynaryjne prowadziła lek. wet. Blanka Wysocka w 2009 roku we współpracy z Przystanią Ocalenie. Kolejne, w 2011 roku, prowadziła lek. wet. Bożena Latocha i lek. wet. Stanisław Ścirka. Bardzo słabe wyniki tych badań i wnikliwy sposób ich przeprowadzenia nie spodobały się furmanom, którzy rozpoczęli szukanie swojego własnego lekarza weterynarii, który chciałby je wykonywać. W kolejnym roku konie badał sam lek. wet. Marek Tischner, pracujący do dziś na zlecenie furmanów. W 2013 i 2014 roku organizacje ochrony zwierząt w Komisji reprezentował lek. wet. Paweł Golonka. Współpraca zakończyła się, ponieważ pan doktor rozpoczął leczenie koni furmanów, a co za tym idzie – wszedł w zależność finansową z jedną ze stron sporu, co uniemożliwiało dalszą współpracę z organizacjami ochrony zwierząt. W 2015 roku na zlecenie Fundacji Viva! konie badała lek. wet. Ludmiła Strypikowska, ale ze względu na utratę zaufania do pani doktor przez koordynatorkę akcji ratowania koni z Morskiego Oka już w dodatkowym, listopadowym terminie badań podpisaliśmy umowę na ich wykonanie z lek. wet. Bożeną Latochą. Pani doktor od tego czasu wykonuje wszystkie badania w naszym imieniu oraz reprezentuje nas w komisji podczas spotkań i prac w TPN.
Od 2012 roku organizacje ochrony zwierząt zgłaszały dyrektorowi TPN potrzebę wykonywania badań aparatu ruchu u koni pracujących na trasie do Morskiego Oka. Wnioski te były odrzucane lub lekceważone, a do pracy dopuszczano konie nie tylko nie przebadane ortopedycznie, z widocznymi wadami postawy, źle podkute, z nieprawidłowo korygowanymi kopytami, ze zmianami ochwatowymi – bez wykonywania rzetelnego badania w ruchu, prób zginaniowych czy diagnostyki RTG lub USG.
Szczegółowe opis badań w poszczególnych latach